Hitler: przemówienie z Platterhof 26.05.1944
Przemówienie Adolfa Hitlera do oficerów i generałów w Platterhof, 26 maja 1944
Wstęp
Panowie, nawet jeżeli pewien jestem, że było to dyskutowane już wcześniej, tym niemniej pragnąłbym wskazać na powód drogi, którą obrałem.
W narodzie niemieckim nastąpił ogromny przełom. Zapewne nie był on zauważalny dla Niemców, gdyż to oni przeszli przez to wewnętrzne doświadczenie; został on jednak zauważony przez cudzoziemców, którzy byli w stanie dostrzec rezultaty tego przełomu.
Ponieważ przełom ten nie nastąpił z prędkością błyskwicy jak w roku 1918, lecz raczej pojawiał się powoli niczym w ewolucji (tekst nieczytelny), przewrót ten pozostał w dużym stopniu niedostrzeżony (przez ludzi), którzy, z powodu swego zawodu czy pracy, stawali się go świadomi dopiero stopniowo.
Korpus oficerski w czasach chaosu
Korpus oficerski jest jak najbardziej częścią tej grupy. Ten korpus oficerski, który wyłonił się pomiędzy monarchią a Trzecią Rzeszą, nie był w stanie troszczyć się tym przełomem. Od korpusu oficerskiego wymagano, by pozostał apolityczny. Ten termin „apolityczny” zawiera w sobie atrakcyjną jakość; (to jest) tak długo jak długo kraj w istocie znajdował się w stanie politycznego chaosu. Kiedy 19 partii rywalizuje ze sobą i nie jest jasne która z nich posiada większość w państwie – czyli gdy legislatura rządzi na zasadzie od przypadku do przypadku – to jest zrozumiałe, że takiemu bałaganowi politycznemu nie wolno mieć wpływu na korpus oficerski ani na siły zbrojne. Siły zbrojne nie mogą popierać takiej czy innej partii, gdyż rezultatem byłoby wewnętrzne zamieszanie: jedni faworyzowaliby partię A, inni B, C, D – niekiedy mieliśmy aż do 46 partii.
Stąd też jest dla mnie jasne, że w owym czasie siły zbrojne nie miały innego wyboru niż pozostawanie politycznie neutralnymi. Tym, co zamierzam powiedzieć, jest, że siły zbrojne były, nawet w owym czasie – gdy przywództwo polityczne było już w stanie zamętu – głęboko monarchistyczne; państwo niemieckie było wciaż monarchią. Byłoby wówczas niemożliwością nawet wyobrazić sobie oficera, który nie byłby monarchistą; zostałby on zdymisjonowany, ponieważ, mimo wszystko, miał możliwość walczyć jedynie za to, co uchodziło wówczas za rzeczywistość polityczną. Rzesza Niemiecka była monarchią, która stanowiła rzeczywistość polityczną.
Później, aby położyć kres temu dysonansowi, Konstytucja przewidywała, że przysięga sił zbrojnych miała być składana na Konstytucję. Jednak Konstytucja to jedynie kompilacja regulacji. Nie była ona rezultatem zwycięstwa, czyli reprezentantem programu jakiejś jednej partii; zamiast tego Konstytucja weimarska napisana została, by zagwarantować egzystencję państwa o wielu partiach.
Dlatego też było możliwe dla oficera złożenie przysięgi na tę tak zwaną Konstytucję jako – teoretycznie – jednostce apolitycznej. Jednak nawet wtedy nie odzwierciedlało to rzeczywistości! Byłoby niemożliwością związanie kogokolwiek przysięgą w takich warunkach. W czasie, gdy byłego żołnierza zastępował inny członek społeczności poprzez zaciąg, było rzeczą całkowicie naturalną, że przynosił on ze sobą do koszar codzienne wpływy polityczne, którym był poddany. Ponieważ nie można się spodziewać, że dana osoba nagle pozbędzie się tego wszystkiego z chwilą, gdy zostanie częścią sił zbrojnych – człowiek, który od dziesiątego lub dwunastego roku życia wyrasta świadom pewnej politycznej atmosfery i który od piętnastego czy szesnastego roku szkolił się zawodowo, a gdy ukończył osiemnaście lat, stawał się członkiem związków lub politycznie aktywnym; że porzuci wszystkie swoje poglądy polityczne, gdy zostanie żołnierzem. To zapewne było możliwe w państwie zmilitaryzowanym (Milizstaat) z bardzo krótkim okresem służby. Było jednak pomyłką sądzenie, że człowiek mógł się wyprzeć wszyskich swoich przekonań politycznych bodaj na rok. Okazało sę to niemożliwe. Nieuchronnie prowadziło to do konfliktów między oficerem, który złożył przysięgę na Konstytucję – i który de facto utożsamiał tę Konstytucję z państwem, któremu służył – a jego ludźmi, posiadającymi swoje własne wyraźne poglądy polityczne. Musiało to prowadzić do rozbieżności pomiędzy zdolnością oficera do wpływania na żołnierzy a wolą żołnierzy pod jego rozkazami do podlegania jego wpływowi.
Zaciąg ujawnił ten problem tak wyraźnie, jak stało się to w roku 1914. Wtedy, chociaż państwo było oficjalnie monarchią, praktyczne aspekty reprezentacji państwa znajdowały się już w rękach rozmaitych partii. Faktem jest, że oficerowie byli niejako z konieczności wciągnięci do tych rozmaitych kół politycznych już przed wybuchem wojny w 1914 roku. Mamy tego drastyczne i tragiczne przykłady z tamtego czasu. Oficerowie wpadali w kryzys, którego nie byli w stanie przezwyciężyć.
Oficer nie mógł sam radzić sobie z tego rodzaju problemem – to jest rzeczą jasną: stawał się sam ofiarą, gdy próbował go rozwiązać. Dlaczego jest to takie istotne? No cóż, jeśli państwo życzy sobie reprezentować się jako pewną strukturę, której oficer jest zobowiązany składać przysięgę – na przykład jako monarchię albo republikę – jednak ta struktura już jest zdezintegrowana, to oficer wepchnięty zostaje w tragiczną dla siebie sytuację; taką, w której pozostaje związany z bytem, który sam w sobie nie jest już zjednoczony. Oficer jest więc zmuszany do tworzenia tej brakującej i koniecznej jedności, co jest dla niego niemożliwością ze względu na inne jego obowiązki.
Oficer w rezultacie staje się coraz mniej aktywny politycznie; skoncentruje się na swych tak zwanych „zadaniach konstytucyjnych”. Innymi słowy: będzie miał coraz mniejszy wpływ na ludzi pozostających pod jego rozkazami. To może w normalnych warunkach w zupełności wystarczać. Jednak w okolicznościach, w których poddany jest on bardzo poważnym próbom, jego podręcznik szkoleniowy, na którym polegać będzie jako na ostatniej desce, nie będzie już wystarczał. Już sam ten aspekt okaże się szkodliwy dla jego nastawienia.
Problem ten kształtował się nie inaczej w Republice Weimarskiej. W żadnym wypadku nie należy tego uważać za dowód, że ten problem musi istnieć; lecz raczej za potwierdzenie, że taki stan rzeczy, w jakim my Niemcy znaleźliśmy się, był i pozostanie zawsze nie do utrzymania. Jest on i pozostanie nie do utrzymania, ponieważ stan taki pozwala na to, by państwo, niezależnie od jego formy, było atakowane przez własnych obywateli; pozwala on na podminowanie państwa, ponieważ 3, 10, 20, 30 lub 40 partii rywalizuje ze sobą: nie po to, by rozwiązać codzienne problemy, lecz by sprzeczać się o problemy stwarzane przez takie konkretne państwo – w którym ktoś proklamuje „jestem republikaninem”; inny „jestem monarchistą”; jeszcze inny „jestem bolszewikiem”; albo „jestem komunistą”. A jeszcze inny (tekst nieczytelny): „jestem anarchistą”, i tak dalej. W ten sposób sam naród niszczy ten fundament, na którym wspiera się dane państwo, czyli jego bazę. Jest po prostu niemożliwym, by państwo istniało przez jakąkolwiek długość czasu, jeśli jest ono już wewnętrznie złamane i zdekomponowane. Odnosi się to zarówno do monarchii jak i republiki. I to jest powodem, dla którego niegdysiejsza nonarchia niemiecka nie była w stanie oprzeć się temu (rewolucyjnemu) procesowi, tak jak i Republika (Weimarska), która uległa rozkładowi z tych samych powodów.
Oficer nie potrafi przezwyciężać tych problemów; oczywiście, ponieważ nie jest on w stanie zejść ze swego piedestału oficerskiego. Zawsze będzie odczuwał osobistą odpowiedzialność za określoną formę państwa. Jeśli jednak ta forma państwa nie jest już dłużej akceptowana przez ludzi pod jego nadzorem, to staje on twarzą w twarz z tłumem, który nie jest pewien tego, co powinno stanowić podstawę jego działalności jako oficera.
Korpus oficerski państwa zintegrowanego
Rzecz jasna, jeśli ten problem zostaje rozwiązany w rozsądny sposób, to stanowiłoby to, niech mi wolno będzie rzec, najbardziej błogosławione rozwiązanie dla danego oficera. Jeśli cele państwa i partii są całkowicie zgodne; jeśli państwo nie istnieje w formie będącej albo negowaną przez popolację tego państwa albo odrzuconą, to wtedy oficer znajduje się w sytuacji najlepszej do pomyślenia, gdyż może on ostatecznie określić swą pozycję. Gdy zatem przysięga lojalność takiemu państwu, to przysięga ją wszystkiemu temu, co stanowi to państwo: temu, co je dźwiga; co je uosabia; on sam identyfikuje się z nim duchwo, i dzięki temu jest gotów mu służyć.
Coś takiego ma miejsce obecnie. Można się oczywiście spodziewać, że ruch o takich rozmiarach (t.j. narodowy socjalizm) nie będzie akceptowany lub uznany przez każdą osobę: istotnie, jest to tym bardziej prawdą, jeśli jest ona zobowiązana swoim zawodem do akceptacji pewnego poglądu. Jednak, panowie generałowie i oficerowie, ta kwestia została rozstrzygnięta; (co najmniej) została zdecydowana w kilku państwach narodowych. Została ona rozstrzygnięta przez ideę państwa faszystowskiego, choć jeszcze nie w decydującym stopniu. Wy wszyscy byliście w stanie doświadczyć konsekwencji wynikających z rewolucji: państwo faszystowskie z jednej strony, szeregi gorliwych komunistów z drugiej; i po trzecie rojalistyczny decor jako przykrywka dla tych, co znaleźli się pomiędzy walczącymi siłami, nie wiedząc dokładnie gdzie ich miejsce; i w końcu perspektywa dezintegracji państwa.
W bolszewickiej Rosji zostało to zdecydowane; w tamtym państwie istnieje jasna sytuacja. Oficerowie są konsekwentni w swej proklamacji odnośnie państwa i jego ideologii, a ich stosunki ze społeczeństwem są widoczne.
W Niemczech natomiast proces ten został zakłócony z powodu wojny; możecie być też pewni, że ta droga, którą obieramy obecnie, nigdy nie zostałaby obrana, gdyby nie wojna.
Zamiast niej byłaby konsekwentna i rozważna edukacja ofierów i żołnierzy przed włączeniem ich do sił zbrojnych. Odbywałoby się to w sposób stopniowy, który byłbym w stanie zaakceptować; by tak rzec, bez tłuczenia porcelany, stopniowo osiągając cel, lecz nie unikając definiowania go.
Nie mamy innej alternatywy niż próbować i czynić wszystko, co można, by to nadrobić. Powodem obrania takiej drogi jest, moim zdaniem, sformułowanie i dyskutowanie zagadnień nie nadających się do propagandy dla ludzi, ponieważ, powiedzmy, odnosi się ona do problemów w rodzaju „dlatego” oraz „dlaczego”, nie będących troską ludzi. W propagandzie przeznaczonej dla ludzi mogę nakreślić drogę, którą obieram, bez konieczności wyjaśniania dlaczego jestem zmuszony ją obrać – nie wolno mi tego powiedzieć. Jest jednakże rzeczą kluczową, by całe kierownictwo, łącznie oczywiście z korpusem oficerskim, było świadome tych problemów. Gdy idzie o kierownictwo polityczne, było zawsze jednym z moich głównych celów, by rozumiało ono cele na tyle, aby obecnie w polityce cały ruch w Rzeszy reagował jednolicie. Jeśli jakieś wydarzenie polityczne ma miejsce w jakimkolwiek czasie, wytyczne z mojej strony nie powinny być już konieczne, aby spowodować jednolitą reakcję całości kierownictwa politycznego; ponieważ byłoby ono jednolicie edukowane i reagowałoby – tak jak dobry korpus oficerski reaguje w kwestiach wojskowo-technicznych – w politycznie jednolity sposób. To samo dotyczy Niemiec północnych, południowych, wschodnich czy zachodnich, tak samo jak Niemców za granicą.
Jest to naszym zadaniem, by komunikować to korpusowi oficerskiemu i jego kierownictwu; odnieść się do rzeczy, których nie można poruszać publicznie; ilustrować jakie cele istnieją obecnie i jakie będą (w przyszłości). Nabiera to szczególnej wagi obecnie, w czasie, w którym stawiamy czoła ogromnym trudnościom – trudnościom, od których nie uciekam. Czasem niektórzy z moich oficerów zapewne nie rozumieją jak mogę akceptować te trudności i próby (o których mówię w tej chwili). Czynię tak, gdyż jestem przekonany, że w końcu naszej walki odniesiemy sukces.
To przekonanie prowadziło mnie we wszystkich moich przedsięwzięciach (Reisen); nigdy mnie nie opuściło i zaraz pokrótce dokonam rewizyty tych przedsięwzięć, gdyż może to pomóc wyjaśnić dlaczego jestem twardszy niż inni i dlaczego moje przekonanie jest niewzruszone.
Tak musi być! Gdyż, Panowie, gdybym nie miał tego przekonania, nie stałbym teraz tu przed wami i was by tu nie było i cały lud niemiecki nie byłby tym czym jest.
Wkroczenie Hitlera na drogę polityczną
Jeśli spojrzeć na sytuację powierzchownie, to nic jej nie uzasadnia. Moja decyzja zostania politykiem w 1918 roku zmieniła całe moje życie. Zadawano pytanie, i powinienem się do niego otwarcie ustosunkować, Panowie, dlaczego jest obecnie głową Rzeszy Niemieckiej ktoś, kto w Wojnie Światowej dosłużył się jedynie stopnia kaprala. Wierzcie mi, Panowie, nigdy nie zamierzałem odgrywać roli w armii. Wszystko, czego pragnąłem w życiu (fragment nieczytelny, być może coś w rodzaju: „nakreślić na nowo i zbudować nowe państwo niemieckie”)… lecz jestem przekonany, że gdyby Niemcy odniosły zwycięstwo (w I Wojnie), stałbym się jednym z najlepiej znanych budowniczych w historii Niemiec.
Studiowałem z determinacją, ponieważ dla mnie życie jest absolutną expresją, a nie czymś, co wymaga wyjaśnienia. Nie można patrzeć na życie jedynie jak na ciekawe wydarzenia, stąd też studiowałem rozmaite zagadnienia. Moja młodość była odmienna od młodości pozostałych. Gdy inni spędzali czas tańcząc lub ciesząc się, ja studiowałem i studiowałem i musiałem również zarabiać na życie. Mogę szczerze stwierdzić, że miałem jeden tylko nietypowy dzień zanim zgłosiłem się ochotniczo do armii w wieku 25 lat, kiedy mogłem cieszyć się czasem wolnym, poza sobotnimi popołudniami. Nic tylko czytałem – na wszelkie możliwe tematy – nie tylko o architekturze, ale i o estetyce itd. Również o naukach, gospodarce narodowej (tak jak ta dziedzina rozumiana była wówczas), o polityce – opisałem to w „Mein Kampf” – oraz, nie wiem dlaczego, o wszelkich aspektach wojskowości. Wszystko to było dodatkiem do moich przygotowań do zostania budowniczym, obejmujących wiele przedmiotów (fragment nieczytelny) i technik. Tak wiąc sporo czytałem, lecz nigdy nie miałem ambicji zostania kimkolwiek innym. Gdyby tamta wojna, Wielka Wojna, zakończyła się niemieckim zwycięstwem, odnotowalibyście moje nazwisko jedynie jako wielkiego budowniczego, ale nigdy jako polityka, a już z pewnością nie jako człowieka pragnącego pozycji państwowej. I tylko w tych straszliwych dniach, dniach katastrofy, decyzja przybrała kształt we mnie, i to zdecydowanie stawało się przemożnym w ciągu roku 1918. Moja determinacja bazowana była na przekonaniu, że Niemcy nie podźwigną się już więcej o ile nie nastąpi fundamentalna zmiana w kierownictwie narodu niemieckiego; w organizacji niemieckiego społeczeństwa; a przede wszystkim że należało podjąć wysiłek oczyszczenia naszego narodu; wysiłek utrzymania czystego społeczeństwa. Podjęcie tej decyzji nie przyszło mi łatwo! Byłem tak zafascynowany swym wybranym przedmiotem, studiami architektury, że podjęcie tej decyzji przyszło mi z wielkim trudem. Podczas wojny niektórzy nosili Biblie w plecakach, inni jeszcze coś innego; ale ja czytałem Schopenhauera. Byłem częściowo filozofem, a częściowo budowniczym i to były zagadnienia, którymi się zajmowałem.
Lecz nagle musiałem uczynić krok ku innemu życiu, życiu znanemu mi; to znaczy życiu które ja znałem, jak niewielu mogło je znać, odkąd miałem ten przywilej, jak mogą to dziś powiedzieć, życia w różnorodności układów społecznych. Wychowałem się w rodzinie mieszczańskiej, bardzo przyzwoitej rodzinie: mój ojciec był pracownikiem administracji państwowej. Z powodu śmierci ojca, obojga rodziców, byłem zmuszony sam zarabiać na życie. Zostałem robotnikiem i doświadczyłem wiele. Ale ja również studiowałem, bo miałem jeden cel, a było nim stanie się znanym niemieckim budowniczym, by kontynuować dzieło Schinkela i Sempera. To był mój cel. I osiągnąłbym ten cel, bez wątpienia, pod warunkiem, że miałbym szansę go osiągnąć.
Wszystko to, całą tę drogę, zawsze miałem przed oczyma. Na drodze ku mojemu celowi doświadczyłem wszystkiego, zapewne bardziej nawet niż jakikolwiek inny Niemiec. Byłem dobrze wyedukowany, stałem jednak na uboczu z proletariuszami. Pracowałem jako robotnik budowlany i poznałem ich! Zaznajomiłem się z problemami społecznymi jak mało kto; nie tymi problemami społecznymi, jak widzianymi z perspektywy Partii, lecz podstawowymi, rzeczywistymi problemami społecznymi. Obserwowałem przeciętnych ludzi z perspektywy ich wychowania: sposób ich bycia, życia, biedy i niepewności. Jednak zostałem też oświecony co do ich wartości: ich determinacji i ich potencjału do zenergizowania. Wszystko to zaobserwowałem: po raz drugi jako żołnierz.
Gdy wojna zakończyła się w tak tragiczny sposób, musiałem pożegnać się z moją wielką pasją i zdecydowałem zamiast tego, że zajmę się reorganizacją nowychNiemiec; stworzeniem nowej substancji narodu. Gdy mówię „substancja narodu”, to różni się ona od tego, jak ją rozumieją politycy burżuazyjni. Tam, gdzie ja widziałem naród oraz substancję wewnątrz niego, polityk burżuazyjny widział jedynie państwo. Wówczas postrzegałem państwo jako pewną formalność, nawet jako coś represywnego. Zdałem sobie wówczas sprawę, że to, co generalnie uważamy za „państwo” jest właściwie ujarzmianiem instynktu samozachowawczego jednostek ludzkich; stąd też jest niemożliwością uczynienie czegokolwiek z „państwem” samym w sobie – a już tym bardziej próby zreorganizowania go. Zamiast tego musimy zrozumieć, że substancja narodu jest tą rzeczą, która jest fundamentalna (dla państwa) i że to ta substancja narodu musi zostać zreorganizowana.
Początek drogi
To jest ten problem, z którym się zmagałem i wyjaśnia to dlaczego rozpocząłem tę walkę; lecz teraz, Panowie, zapewne zapytacie jakie były moje szanse na sukces? I tutaj mogę stwierdzić jednoznacznie: tego dnia, kiedy po raz pierwszy stałem przed frontem swych zwolenników – tego dnia, gdy zakończyłem deliberacje, zdefiniowałem koncept (narodowego socjalizmu) i przedstawiłem im moje myśli – tego właśnie dnia byłem przekonany, że stanę się w przyszłości liderem narodu niemieckiego; nigdy nawet przez sekundę nie wątpiłem, że pewnego dnia zostanę przywódcą cełego narodu niemieckiego.
Nikt, kto się do mnie zbliżył w latach 1920, 1921 i 1922 nie słyszał ode mnie czegokolwiek innego niż to: nadejdzie czas i godzina, gdy ta flaga, którą tutaj podnoszę, stanie się flagą państwa niemieckiego, a podstawowe zasady, które przedłożyłem staną się fundamentalnymi zasadami państwa niemieckiego! Takie były w owym czasie prognozy człowieka, który nie posiadał niczego innego niż jego własne wewnętrzne przekonanie – niczego innego. Moje nazwisko nie było znane, ani też nie miałem żadnego kapitału. Nie miałem prasy, protekcji, niczego; wszystim, co miałem, byli przeciwnicy, którzy uważali mnie albo za chorego umysłowo, głupca lub przestępcę. Komuniści i lewicowi radykałowie nazywali mnie kryminalistą; burżuazja nazywała mnie szaleńcem; i był to sposób, w jaki mnie traktowano osobiście.
Na przekór temu, byłem przekonany, że w końcu to ja odniosę zwycięstwo. Wielu zwolenników dołączyło do mnie wtedy, niektórzy z nich siedzą tu dzisiaj wśród was, a pewnego dnia przybył Marszałek Rzeszy; jednak w ostatecznym rozrachunku byłem przekonany, że nasz początek prawdopodobnie przyniesie sukces, gdyż po prostu musiał.
Jeśli o tym mówię, Panowie, to aby uczynić wobec was rzeczą jasną, że człowiek taki jak ja, wybierający drogę, do której ma pełne zaufanie, nigdy nie może zostać odstręczony przez niepowodzenia, jakich obecnie doświadczamy. Te niepowodzenia nigdy mnie nie zniechęcą. Jedyne trudności, jakie mam, to trudności wewnętrzne. Przeciwnicy nigdy nie mogą mnie zedrzeć, nigdy! Przez całe życie musiałem bezustannie płynąć pod prąd i często byłem spychany, nieraz bardzo szybko. Ale mimo wszystko w końcu odniosłem sukces. Dlaczego? Ze względu na moje przekonanie, że z czasem słuszna – czyli zasadniczo słuszna zasada broniona fanatycznie i z witalnością musi odnieść sukces. I muszę w tym miejscu podkreślić, że cenię sobie determinację, to jest: prawdziwą determinację, o wiele bardziej niż tę tak zwaną „inteligencję” czy „geniusz”; determinację, by dążyć do czegoś, co zostało uznane za słuszne, i nigdy nie skapitulować, choćby nie wiadomo co. Gdy podjąłem mą decyzję w roku 1918 i zacząłem rozglądać się za tym jak zacząć, na nowo zacząłem czytać. Zacząłem czytać na nowo literaturę marksistowską, włączając „Kapitał” Karola Marksa, by przywieść na powrót do mej pamięci wszystkie złudzenia tam zawarte. Zacząłem również formować ideologię dla nowego ruchu.
Światopogląd a natura
Słowo „światopogląd” (Weltanschauung) było promulgowane przez wielu; istniało już także i wtedy i panował nawet pogląd, że jego znaczenie nie ulegnie zmianie. Lecz pozwólcie, bym krótko powiedział wam, co światopogląd oznacza. W mojej opinii definicja ta jest ważna, gdyż, jak wspomniałem, słowo to jest używane przez wielu i w końcu staje się pozbawione znaczenia. Swiatopogląd nie jest niczym więcej niż wglądem we wszystkie problemy naszego istnienia, tak jak się one prezentują obecnie, bazowany na zasadach naukowych. To znaczy: oceniam problemy życia jako będące tym, za co naukowcy je uważają. Czy będzie to słuszne na wieczność, jest w tej chwili nieistotne. Był taki okres, kiedy człowiek rozwinął się do tego stopnia, że zdał sobie sprawę, że światła na niebie się poruszają i był świadkiem tego, że przez cały ten czas on sam pozostawał w tym samym miejscu; że jego ziemia się nie poruszała; że ziemia, którą już Grecy uznali za okrągłą, pozostawała w bezruchu, a zatem musiała być centrum wszechświata.
Ten system ptolemejski stanowił światopogląd. Był niesłuszny, jednak stanowił ogromny krok naprzód w stosunku do pustogłowych obserwacji na przykład jakiegoś plemienia murzyńskiego. A pewnego dnia, lub raczej w ciągu wieków, nowy, lepszy, naukowy system myślenia został rozwinięty, który zburzył ptolemejski system Arystotelesa i zastąpił go nową percepcją Kopernika. Otwarł się cały nowy świat.
Ten świat nie jest centrum, jedynie planetą okrążającą Słońce. Jednak i ten punkt widzenia został od tamtego czasu zrewidowany; wiemy obecnie, że samo Słońce też nie pozostaje w bezruchu, lecz jest częścią systemu Drogi Mlecznej, który niczym gigantyczna mgła przesuwa się w pewnym kierunku – jak to zostało obecnie ustalone.
Ergo, percepcja naukowa ulega zmianie. Stąd też należy mieć wzgląd na najnowsze odkrycia naukowe, adaptować je i spoglądać na życie z jego korzystniejszego punktu widzenia. Pozostawia to otwartą możliwość odkrycia czegoś, co już zostało odkryte w przeszłości, lecz zostało następnie utracone w ciągu następnych wieków, gdyż zaniedbano instynkt – ale również z powodu mieszania ras – i zostaje to coś na nowo odkryte i jego słuszność zostaje potwierdzona metodami naukowymi.
Swiatopogląd jest zatem przeglądem wszystkiego tego, co się zdarzyło, bazowanym na ostatnim rozwoju naukowym. To zaś prowadzi do następującego wniosku: jeśli zaakceptowałem jakiś pogląd jako będący słusznym, to nie tylko jest moim obowiązkiem uświadomienie innych obywateli państwa, ale wyeliminowanie innych poglądów! Może to brzmieć nietolerancyjnie, ale, Panowie Oficerowie, całość życia jest kontynuacją nietolerancji. Uczy tego natura. Natura jest nietolerancyjna wobec wszystkiego tego, co jest niesłuszne; wobec tego wszystkiego, co jest słabe – głównie wobec słabości. Natura eliminuje wszystko to, co słabe, począwszy od prymitywnych form życia. Suka odepchnie słabego szczeniaka próbującego ssać. Dlaczego? Nie wiemy, ale pozwoli mu ona umrzeć. Wierzymy, że jest to okrutne, jednak w rzeczywistości jest to słuszne.
Wiara w to, że poglądy polityczne muszą być tolerancyjne, jest szaleństwem. Tolerancja może jedynie być rozumiana jako oznaka niepewności. W momencie, gdy staję się pewien, że rowiązałem problem i rozwinąłem określony pogląd, staje się nie tylko moim prawem, ale i obowiązkiem wyeliminowanie wszystkich innych poglądów.
Załóżmy, że znajduję się w sytuacji oficera. Gdy stwierdzam powyższe jako polityk, to stwierdzam coś, co musi naturalnie stać się podstawą dla wszelkich działań podjętych przez oficera; gdyż oficer może wykorzystać wszystko, za wyjątkiem tolerancyjnego punktu widzenia. To, co przez to rozumiem, to fakt, że gdy oficer staje wobec jakiegoś problemu, zadania czy konieczności; to nie tylko ma on prawo odnieść się do tej konieczności, ale i obowiązek eliminacji wszystkiego, co staje na drodze osiągnięcia jej. Każdy oficer zetknie się z tą kwestią na drodze swego kierownictwa.
Natura niszczy jednostki niezdolne do życia
Niech mi wolno będzie podać wam przykład: już wyeliminowaliśmy jeden z waszych problemów, gdyż mamy wielu, którzy mówią, że „należą do takiej i takiej sekty, a ta sekta zabrania nam zabijać”. Zostaniemy żołnierzami, ale odmówimy zabijania. Był to problem, z którym oficer musiał się zmagać. Bazując na swojej wiedzy, zdawał sobie sprawę, że życie jest wieczną walką i że miał przygotować tych, co zostali mu powierzeni, do tej walki. Ale oto natyka się na kogoś, kto, bazując na zaszczytnej zasadzie, mówi mu: nie będę zabijał, będę robił co innego. Więc oficer musi to z nim dyskutować.
W taki sposób zostało stworzone najbardziej tchórzliwe rozwiązanie. Wówczas mawiano, że człowiek odmawiający walki był bezużyteczny, toteż w ogóle go nie rekrutowaliśmy; nawet nie istniał. Innymi słowy: kapitulowaliśmy przed zagadnieniem, aby w ogóle uniknąć zaadresowania go.
Dzisiaj państwo zatroszczyło się o to; państwo nie zna tego rodzaju względu. Istotnie, jest ono przekonane, że życie jest zmaganiem i walką; wieczną walką; jest to zasada, którą każdy oficer musi oczywiście zaakceptować jako swoją własną: gdyż nie mógł być oficerem nigdy bez akceptacji jej. Człowiek niechętny walce jest niezdolny do życia i musi zostać wyeliminowany. Tym niemniej, nawet jeśli trzymani są z dala ci, co z ideologicznych względów nie chcą się podporządkować, oficer wciąż jeszcze może znaleźć się w takiej sytuacji. To znaczy, może się zdarzyć, że tchórz zacznie zatruwać innych swoim tchórzostwem i oficer stanie twarzą w twarz z tą kwestią. Można sympatyzować; można nawet zrozumieć, że nie jadł już tak długo; że jest wyczerpany; że nie spał przez długi czas itd. Jednak bez względu na to, taki oficer musi znaleźć sposób na złamanie takiej jednostki, jeśli to konieczne, w interesie walczących sił, które mogą być kompanią lub batalionem, aby zapobiec upadkowi całego narodu. Jest to szczególnie ważne w waszej profesji jako oficerów, gdzie zrozumienie musi być zaangażowane nie tylko w wasz obowiązek szkolenia, lae także, jeśli to konieczne, w destrukcję tych, którzy opierają się szkoleniu. Natura jest nietolerancyjna. Natura jest najbardziej nietolerancyjna, jeśli użyć słowa „tolerancyjny” w jego ludzkim znaczeniu. Niszczy ona wszystko, co niezdolene do życia. Niszczy ona niechcących lub niezdolnych do obrony; i my ludzie jesteśmy jedynie drobinką kurzu w Naturze; człowiek to jedynie mała bakteria lub bakcyl na planecie takiej jak ta. Jeśli usiłuje on postępować wbrew tym prawom, to nie zmieni tych praw, lecz po prostu doprowadzi do końca swoją własną egzystencję.
Twarde prawa natury w pogramie politycznym
Włączyłem te zasady do polityki niemieckiej, co nie jest niczym nowym, odkąd komunizm uczynił to już dawno temu. Lecz chrześcijaństwo również podporządkowało się tym zasadom. Muszę to podkreślić, Panowie: nie jest to zasadą nie-chrześcijańską, co ja reprezentuję. Chrześcijaństwo zniszczyło tych, którzy nie wierzyli w to , w co mieli; tyle tylko, że nie tak szybko i nie w tak prosty sposób – my używamy pocisków, gdy oni używali ognia; palili swoich wrogów. Było zatem to pryncypium już wówczas akceptowane.
Zdałem sobie sprawę, że próbując budować nowe, silne państwo niemieckie, należy zapewnić te zasady nie tylko od wewnątrz, – nie wystarczy bowiem jedynie używać tych zasad, by edukować innych – trzeba być również zdecydowanym eliminować oponujących te poglądy lub niechętnych do zaakceptowania ich; jeśli chcieć, by stało się to częścią owego etosu.
Zacząłem wcielać ten etos eksperymentalnie wewnątrz naszego własnego ruchu. To dlatego nasz ruch był oceniany jako nietolerancyjny. Ale na skutek zastosowania tego przeze mnie nasz ruch, po niecałych 15 latach, okazał się zwycięskim; to jest, ponieważ podporządkował się prawom naturalnym, chociaż powstał w najbardziej niekorzystnych warunkach, jakie sobie można było wyobrazić. Na czele tego ruchu był przywódca (Fűhrer) – nieznany, biedny, bez prasy do swej dyspozycji; bez ludzi wielkich nazwisk, by go lansować; bez jakichkolwiek sympatii itd. Ale mimo wszystko ten ruch okazał się zwycięskim: to dowód, że to podstawowe przekonanie było słuszne oraz że wdrożenie tego przekonania było słuszne.
Byłem przekonany, że po wielkiej katastrofie nie można było wyeliminować przyczyn tego podstawowego prawa Natury poprzez dodanie nowej partii do grona pozostałych albo przez nadanie jakiejś partii burżuazyjnej wizerunku walczącej; dlatego też powziąłem moją decyzję. Później bywałem często pytany: dlaczego nie wstąpiłeś do jednej z tych partii? Panowie, kiedy batalion jest sam w sobie totalną klęską, stał się totalnie bezużyteczny, to nie ma sensu usiłowanie odbudowy takiej grupy. Zamiast tego najlepiej ją rozwiązać i zbudować nową jednostkę. Byłem przekonany, że zasadniczo zwolennicy oraz przywództwo posiadać winny tę samą świadomość i tego samego ducha.
Często spotykałem się z pytaniem: dlaczego nie wstąpiłeś do jednej z innych partii? Były one, tak jak i ty, również przeciwne marksizmowi i w nich mógłbyś wykorzystać swoje talenty! Tak, mógłbym użyć swych talentów, lecz żadne z ich kierownictw nie stanowiło idealnego pokrewieństwa ze mną. Trzeba było je dopiero zbudować. Potrzebowałem instrumentu reagującego na to, co zostanie mu nakazane; musiałby on być szczególnie zgrany ze stylem myślenia kierownictwa. Proszę mi wierzyć: nie można było spodziewać się czegokolwiek po tym starym „państwie partii”.
W istocie, owa katastrofa nie była jedynie zapaścią militarną; była to zapaść całej struktury społecznej (Volkskőrper): zapaść wewnętrzna, która miała oczywiście również swój wpływ na front. Gdy armie ulegają zniszczeniu w następstwie skutków walki zbrojnej – to znaczy wskutek użycia ciężkiej broni przez nieprzyjaciela – jest wciąż możliwe naprawienie szkody poprzez silny front wewnętrzny. To jednak nie miało miejsca w naszym wypadku. Nie mogliśmy polegać na żadnej z partii w rozwiązaniu tego problemu, poprzez jedynie wprowadzenie do nich poprawek. De facto należało uformować całe nowe społeczeństwo, organizując naród od nowa, aby stawić czoła „walce aż do upadłego”.
Należało też, równocześnie, odpowiedzieć na pytanie, czy załamanie z 1918 roku stanowiło koniec narodu niemieckiego – co było poglądem wielu – czy nie było ono, co z kolei było moim przekonaniem, początkiem nowego wcielenia (Volkskőrper)? Generalnie rzecz ujmując, czy załamanie nie następuje po to, by zlikwidować, w taki czy inny sposób, stan będący nie do utrzymania na dłuższą metę? Tutaj muszę wypowiedzieć się nieco na temat przyczyn tego stanu rzeczy, gdyż leżą one głębiej niż się to powszechnie wydaje, ale i dlatego, że są to problemy nie nadające się do dyskutowania przed masami.
Naród i rasa
Posiadamy własny naród, którego nie można zdefiniować jako rasy i jest to obecnie oczywiste dla milionów. Jednakże, Panowie, gdy rozpocząłem swą edukację (polityczną) dwadzieścia pięć lat temu, nie było to tak oczywiste; wtedy zawsze mówiono mi w kołach pozbawionych praw obywatelskich: tak, naród i rasa to jedno i to samo! Nie – naród i rasa to nie jedno i to samo. Rasa to składnik krwi, nukleus krwi, a naród jest bardzo często złożony nie z jednej rasy, lecz z dwóch, trzech, czterech albo pięciu rozmitych zawiązków rasowych. Tak czy inaczej nie jest możliwe ani nawet wskazane demontowanie takiego zjednoczonego ciała narodu, choć w trakcie rozwoju zdarzeń politycznych takie rozwiązanie może się pojawić. (1)
Gdy spojrzeć na naród niemiecki z czysto biologicznego punktu widzenia, to zobaczymy społeczność o wspólnym języku, zjednoczoną drogą okrężną poprzez wspólny twór państwowy, jest to jednak naród – i to jest chyba czynnik najistotniejszy – posiadający różnorodne pochodzenie rasowe: zawiązku rasy nordyckiej, niektórych zawiązków śródziemnomorskich, nawet trzon rasy europejskiej, prehistorycznej rasy, której nie jesteśmy w stanie dokładnie zdefiniować, ale która istnieje i istniała już w czasach greckich; Heloci ze Sparty pochodzili od tej rasy. I ten trzon rasowy istnieje również i u nas.
Widzimy w naszym narodzie istnienie różnorodnych zawiązków rasowych. Te zawiązki rasowe zawierają w sobie szczegóły odnoszące się do specjalnych zdolności tego narodu, odkąd te zdolności nie są pierwotnymi zdolnościami samego narodu niemieckiego, lecz raczej uzdolnieniami rasowymi. To, że naród niemiecki posiada w sobie szereg zawiązków rasowych, odzwierciedlone jest, w ostateczności, w bogactwie ich uzdolnień, gdyż wszystkie te zawiązki niosą w sobie pewne dyspozycje: czynnik nordycki jest bardziej przysposobiony do chłodnej pogody; jest uzdolniony matematycznie; jest wyjątkowy odnośnie czynnika organizacyjnego – czyli czynnika państwotwórczego na świecie aż do naszych czasów. Dodatkowo inne zawiązki rasowe zawierają w sobie dyspozycję bardzo artystyczną, z czysto optycznym talentem: zdolnością do obserwacji i opisu; a są też czynniki rasowe z bardzo silnym talentem muzycznym oraz czynniki rasowe o wyjątkowym talencie komercyjnym. Najsilniejszym z tych czynników posiadających talent komercyjny, lecz którym brakowało kreatywności, jest żydostwo; jedyną różnicą jest to, że gdyby żydostwo pozostało wśród nas przez dłuższy czas, to nie wyrosłoby jako czynnik rasowy wewnątrz narodu niemieckiego, lecz doprowadziłoby do kompletnego rozkładu narodu niemieckiego, krok po kroku.
Posiadamy obecnie kombinację tych czynników rasowych wewnątrz naszego narodu. Jest jednak rzeczą kluczową, z powodu wielości uzdolnień w narodzie niemieckim, że zachęcę te rasowe czynniki, odpowiedzialne za te zdolności, do ukazania się; innymi słowy: muszę się postarać o to, że talenty poszczególnych czynników rasowych stopniowo ujawnią się w całym narodzie niemieckim.
Cóż, Panowie, nie nastąpi to od prostego zapytania „kto ma talent?”. Raczej ów cud ujawnia się, gdy wezwanie otrzymuje odpowiedź. Inaczej mówiąc: jeśli uderzę pewien klawisz pianina, odpowiadająca mu struna odpowie zgodnie ze sposobem, w jaki pianino jest zaprojektowane – a gdy poszukuję pewnego talentu i mam swobodę wyboru, odezwą się ci ludzie, którzy zgodnie ze swoją naturą, z talentem tkwiącym w ich rasie, są najlepsi.
Jest to kluczowe dla kierownictwa narodu, ponieważ, jak się zdaje, jedynie nordycki komponent rasowy posiada autentyczną wartość (odnośnie talentu organizacyjnego). W całym procesie selekcji będzie to zawsze obraz ukazujący się w ostatecznym rozrachunku. Nie należy jednak zakładać, że taki był to obraz od początku, gdyż natura pokazuje nam, że w skrzyżowaniu dwojga rodziców o rónorakich talentach i zdolnościach, talenty i zdolności nie zawsze przechodzą z ojca na syna i z matki na córkę, lecz przeciwnie: następoje skrzyżowanie, tak więc, jeśli nordycki mężczyzna żeni się, na przykład, ze wschodnią kobietą, to dziecko niekoniecznie będzie nordyckim mężczyzną, lecz kompletnie wschodnim. Na przykład w każdym skrzyżowaniu łatwo może się zdarzyć, że talent organizacyjny ustępuje miejsca innemu talentowi.
Upośledzenie talentu politycznego w społeczeństwie kapitalistycznym – selekcja ekonomiczna
Jeżeli posiadamy społeczeństwo zorganizowane na bazie czysto kapitalistycznego rozwoju, który nie ma niczego wspólnego z nordyckim talentem kierowniczym, to wykształci ono najwyższą klasę i będzie rzeczą możliwą, że będzie ona składać się nie z elementów nordyckich, lecz z rasowych elementów mających silne skłonności do bycia prowadzonymi. To stanowiło tragedię starej Rzeszy Niemieckiej.
Każdy może doświadczyć rzeczy następującej i ja sam widywałem to często: na każdej budowie drogi, gdzie należało się zatrzymać, mogłem widzieć przed sobą dwa samochody: w jednym jakiś bogaty saksoński przemysłowiec; w drugim jakaś inny osoba z wyraźnym nienordyckim wyglądem – widocznym natychmiast, na pierwszy rzut oka. A robotnicy drogowi – załóżmy, że jest to gdzieś w północno-zachodnich Niemczech – mają fantastyczny wygląd i naturalnie wyrażają absolutną pogardę dla pasażerów wspomnianych pojazdów, kompletną pogardę! – Ci robotnicy drogowi bardziej nadawali się do przywództwa niż ci dwaj w samochodach.
Jeśli spojrzę na to z perspektywy politycznej – to znaczy jeżeli spoglądam na to z czysto materialistycznego punktu widzenia, zapewne z punktu widzenia farmaceuty lub producenta powrozów, albo z punktu widzenia muzyka, poety czy malarza, to efektem jest zupełnie inny obraz; wtedy oczywiście oni reprezentują liderów.
W normalnym życiu tak to następowało. Nikt w normalnych okolicznościach nie był zmuszony, by zostać farmaceutą, albo zmuszony, by pracować w ekonomii; zamiast tego życie prowadziło pewnych ludzi ku temu, by pracowali w tych profesjach, gdyż się do nich nadawali. Jednak gdy przychodziło do życia politycznego, sprawy miały się inaczej, gdyż ci, co zgromadzili bogactwo – drogą procedur ekonomicznych – byli jedynymi, którzy mogli sobie pozwolić na posłanie dzieci na studia uniwersyteckie. Dziecko było oceniane przez pryzmat swych rodziców. To dzielone dziedzictwo (między rodzicem a dzieckiem) było czysto komercyjnej natury; jednak dziecko wciąż rzekomo należało do „wyższych sfer” i dlatego też przejmowało kierownicze role w polityce.
Mieliśmy wówczas te partie składające się z członków burżuazji. Jednak termin „burżuazja” nie był pojęciem rasowym per se, lecz głównie ekonomicznym. Faktem jest: że burżuazja, w swej większości, zakorzeniona była w tych elementach (które dopiero co wspomniałem) i istniało niebezpieczeństwo, że powoli, poprzez proces edukacji – który sam w sobie zamieniony został w rodzaj sztuki i faktycznie bardziej formą programowania politycznego niż edukacją – wynosiła ona jedną swoją generację po drugiej, w ten sposób umożliwiając sobie wysyłanie swoich reprezentantów do wszystkich segmentów niemieckiego społeczeństwa, łącznie z korpusem oficerskim; i w ten sposób cały system został zalany elementami nie nadającymi się do wypełniania swoich zadań. I zawodziły one, nawet prz minimalnym nacisku. Ten ekonomiczny proces selekcji stworzył w rezultacie patriotów z parasolami, kompletnych z ich kapeluszami, którzy mieli stawić czoła niebezpiecznej masie ludzkiej.
Dobór kadry według zdolności – zapobieganie kontrrewolucji
Ludzie mówili mi: „Wiesz, tego nie da się rozwiązać siłą, to trzeba rozwiązać inteligentnie”; ci ludzie nie posiadający inteligencji, niezdolni do rozwiązania czegokolwiek, skapitulowaliby na każdy wrzask. Zapominali jednak, że było wystarczająco naszych ludzi gotowych do konfrontacji z tym motłochem – który łączył w sobie, z tego co wiem, motywy polityczne i kryminalne – i pozbyć się go. Byłem w stanie w ciągu jedynie kilka lat, oczyścić ulice z tych ludzi, lecz jedynie dlatego, ponieważ wyselekcjonowałem swoich liderów według odmiennej metody, mówiąc: „przywództwo w tej partii nie jest bazowane na bogactwie ani na pozycji społecznej rodziców, lecz na zdolnościach, bez względu na rodzaj wychowania i te zdolności będą dalej systematycznie wspierane”.
Z tym systematycznym podejściem, Panowie Generałowie i Oficerowie, kontynuowałem usuwanie z ciała narodu wszystkich tych elementów, które mogły, w jakimkolwiek moomencie, stać się bazą dla kontrrewolucji. Dlatego też uczyniłem swym obowiązkiem od samego początku wyszukiwanie tych, którzy posiadali talent przywódczy; wyodrębnienie ich natychmiast; uczynienie ich częścią przywództwa państwa; wyeliminowanie elementów Spartakusa (czyli komunistów ze Związku Spartakusa – przyp. MM), gdyż byli oni uważani za liderów nie z uwagi na ich zdolności – tak, tych rozczarowanych geniuszów, którzy pewnego dnia mogliby podekscytować masy; gdyż masy wiedzą, kto jest zdolny do przewodzenia, a kto nie. Każdy uczniak to wie. Weźmy klasę pełną zdrowych 10-latków i spróbujmy zainstalować w niej niekompetentnego nauczyciela. Te młode łobuzy zdadzą sobie sprawę z jego niekompetencji prędzej niż on sam. Ale dajmy im nauczyciela kompetentnego, a zobaczycie kolejne prawo natury w akcji; że ci chłopcy, co tak zatruwali życie temu innemu nauczycielowi i którzy, można powiedzieć, męczyli go i dręczyli – nie tylko podążą za tym nowym nauczycielem, ale dadzą nawet zań życie.
W ciągu całego życia można tego doświadczyć, szczególnie w siłach zbrojnych, gdzie jeden dowódca jest adorowany, podczas gdy inny nie będzie w stanie zaprowadzić dyscypliny. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ (fragment nieczytelny) będą wiedzieli, że ta osoba nie jest ich dowódcą? Odrzucają go instynktownie. Jeśli szwadron jest poniżej standardu, to nie jest to wina tych ludzi, lecz dowódcy, który zawiódł; i tak jest w każdym wypadku.
Jest zatem absolutnie konieczne, by na czele umieścić tych, którzy potrafią kierować, gdy kreuje się społeczeństwo. Dzięki temu, Panowie, jakikolwiek warunek późniejszej rewolucji zostaje wyeliminowany. I uczyniłem to poprzez ogromny proces budowy: najpierw samego ruchu, a potem całej Rzeszy. Dlatego nie powinniście patrzeć na mój program z punktu widzenia intelektualnego lidera partii burżuazyjnej.
Często bywałem pytany: „Dlaczego wprowadzasz te radykalne elementy do programu?”. „Bo potrzebuję tych radykałów!” Mówią mi: „Jeśli wyeliminujesz ten punkt, to natychmiast wstąpię”. Odpowiadam: „Ten punkt jest tutaj, aby zapewnić, że nie zostaniesz członkiem, bo cię nie potrzebuję!”.
(żywa owacja)
Odrzuciłem wielu, bo ich nie chciałem. Obserwowałem ich styl życia. Uczyniłem wstąpienie do partii niemożliwymdla wielu, bo wiedziałem dokładnie, czego się po nich spodziewać; stąd też nigdy nie przeniknęli do pozycji kierowniczych. Nigdy niczego się nie zyskuje na wprowadzaniu do przywództwa słabych elementów; wręcz przeciwnie, nadchodzi moment, kiedy się tego żałuje. Oczywiście ma się także trudności i z tą drugą stroną; doświadczałem tego przez całe życie. Moje siwe włosy są wynikiem wewnętrznych zmagań. Jakież kłopoty miałem ze swymi ludźmi! Wszyscy oni byli szorstcy. Gdy tylko trzech się zebrało i jeden na moment wyszedł, to pozostali dwaj natychmiast zaczynali walczyć ze sobą i tak to trwa po dziś dzień. Są to trudności jakżeż podobne do tych w siłach zbrojnych, i tak dalej – nic, tylko kłopoty: wielu szorstkich ludzi i tak dalej. Ale wy wiecie, że preferuję ludzi potrafiących podburzać, gdy panuje spokój, lecz gdy sytuacja staje się poważna, to wiem, że moi ludzie staną niczym bloki granitu. I dzisiaj każdy musi przyznać, że przywództwo tego ruchu różni się od niegdysiejszego przywództwa państwa. Tylko sobie wyobraźcie! – stare kierownictwo burżuazyjne w miejscu obecnego w czasie wielkich niedostatków dla własnego kraju, takim jak obecny; przeżylibyście szok swego życia: gdyż jeśliby to miało miejsce, to widzielibyście powtórkę Wielkiej Wojny na skalę o wiele większą. A czymże były znoje Wielkiej Wojny w porównaniu do obecnych? W naszym wypadku mamy w mieście takim jak Hamburg dwa razy większą liczbę ofiar (w ciągu zaledwie nocy) niż podczas cały miesiąc Wielkiej Wojny po stronie Niemiec, więc jeśli niemal 100% ludzi tego miasta wróciło do pracy w ciągu ledwie kilku dni – nawet kobiety wróciły do miasta – i to w całkowitym porządku, to jest to dowodem, że tworzenie naszego przywództwa stanowiło sukces.
(energiczny konsensus)
Naturalnie, nie było to pięknym obrazkiem na początku, przyznaję to. Na początku mieliśmy kłopoty za kłopotami i aż do czasu, gdy udało się wszyskich pogodzić i zdyscyplinować, można było osiwieć. Ale zawsze byłem przekonany, że pewnego dnia zostanie to wynagrodzone; to znaczy, że każdy zorientuje się, że wyselekcjonowani liderzy są tymi właściwymi, gdyż zostali wyszkoleni w filozofii partyjnej. Istotnie, było to fundamentalne; kluczowe. Bo jeśli mówimy dziś o społeczeństwie narodowym, to musimy uznać, że mogło ono zostać zbudowane i zachowane jedynie pod zdolnym przywództwem.
Edukacja narodowa – kształtowanie przywództwa
W chwili obecnej w zamkach odbywają się najprzeróżniejsze seminaria, wiele z nich prowadzonych przez oficerów Zakonu Niemieckiego (Deutscher Orden), nie dlatego, że są najlepsi, lecz ponieważ dają im wgląd w to, jak zaczęliśmy edukować naszą młodzież. Panowie, oczywiście to nie jest jeszcze gotowy produkt. Nie zapominajcie: w 1933 doszliśmy do władzy; w 1939 zaczęła się wojna; minęło jedynie sześć lat. Podczas wojny postęp jest powolny. Jednak nie może być żadnej wątpliwości: jeśli kto zechce spojrzeć na nasz naród po pięćdziesięciu latach pokoju, to trzeba będzie skonkludować, że nasz naród jest całkowicie zorganizowany pod przywództwem politycznym reprezentującym to, co naród ma najlepszego do zaoferowania. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości.
(owacja)
Trzeba powiedzieć, Panowie, że mamy pośród nas nie tylko wybór utalentowanych mówców, ale i nieustraszonych przywódców. Nie wybieramy młodych ludzi jedynie dlatego, że są utalentowani intelektualnie, jak niegdyś. Był to czas, gdy wielu utalentowanych młodych ludzi sadzano w kącie. Nauczyciele stosowali metodę posyłania do kąta jako formę zemsty, gdy utalentowany uczeń ich konfrontował.
Panowie, nie jest to po prostu kwestia edukacji naukowej, ale także metoda spoglądania na charaktery chłopców – ich postawy, twardość, zalety przywódcze, ich tak zwaną zdolność bycia „prowodyrem”, z których wszystkie rozwijają się wcześnie. Wszystko to trzeba brać pod uwagę obok ich zalet intelektualnych. Patrząc na młodzieńca, czasem trzeba przyznać, że jest utalentowany; rzeczywiście preferuje on, przynajmniej momentalnie, boksować się lub robić podobne rzeczy, gdyż najlepsze oceny uzyskuje z wychowania fizycznego; po prostu nie jest dobry z innych przedmiotów.
Wcześniej, niespełna trzydzieści lat temu, gdy ktoś dostał zły stopień, to był skończony, wyrzucony. Dzisiaj idziemy na kompromis. Co się tyczy artyzmu, idziemy obecnie tak daleko, że wysyłamy utalentowanego młodzieńca do szkoły artystycznej. Jeśli staje się jasne, że ten chłopak nie jest dobry w matematyce i że nie ma talentu językowego, albo że przedmioty naukowe są dla niego zamkniętą księgą i że tak już pozostanie, ale że jest utalentowanym artystą – to zostanie muzykiem. Reszta edukacji zostaje i tak później w życiu zapomniana. Zapominamy dziewięć dziesiątych spośród tego, czego na codzień nie potrzebujemy. Jedynie ta wiedza nabyta, która jest potrzebna, pozostanie z nami.
Dlatego selekcjonujemy utalentowane jednostki bez względu na ich pozycję społeczną i pochodzenie; i wierzcie mi, eliminujemy w ten sposób większość trosk społecznych bazując na dwóch faktach. Po pierwsze tworzymy wspólnotę, której przywództwo pochodzi z ludu, czyli zna troski zwykłych ludzi. Poprzez nieustanne uzupełnianie od dołu do góry, czynię to, co zawsze czynił Kościół Katolicki, który drogą celibatu – księża nie mogą mieć dzieci – zawsze zmuszony był do znajdowania nowych księży spośród ludu. (2) To dlatego mamy księży pochodzących z rodzin biurokratów niskiego szczebla, drobnego biznesu, jak też spośród niegdysiejszych chłopców z roli i tak dalej. To stanowi o sile tego tak zwanego kościoła wojującego. I ja selekcjonuję również tak jak oni – nie poprzez celibat, gdyż go nie potrzebuję (słychać wyrazy uznania i wesołości wśród słuchaczy) – generację spośród narodu. Cała populacja jest przesiewana i to tworzy, w miarę upływu czasu, przywództwo narodu, zaznajomione z codziennymi problemami życia; ich doświadczenie uzyskiwane jest w ich młodości poprzez bycie z krewnymi, rodzicami etc.
Jednak oni sami wyrastają ponad pozostałych; przyjrzyjcie się moim Gauleiterom, którzy są wyjątkowo praktyczni, wiedzą o co chodzi i są zdolni do rozwiązywania powszechnych problemów dzięki swemu zdrowemu rozsądkowi. Gauleiterzy i inni urzędnicy otrafią to czynić niemal z zawiązanymi oczyma, bo sami tego doświadczyli. Jestem w stanie rozwiązywać kwestie społeczne, gdyż wprowadzam szeroką gamę elementów społecznych.
Społeczeństwo bezklasowe
A po drugie jestem w stanie rozwiązywać problemy poprzez wprowadzanie do kierownictwa najlepszych i najenergiczniejszych ludzi, w ten sposób uniemożliwiając wszelką próbę kontrrewolucji, lecz przede wszystkim po to, aby zademonstrować, że to jest społeczeństwo bezklasowe. Wierzcie mi, gdy mówię, że ideały są generalnie ważniejsze niż tak zwane „realia”, i jest to szczególnie prawda w odniesieniu do nas, Niemców. Nie zapominajcie, my Niemcy jesteśmy tak zatroskani o ideały, że prowadziliśmy Wojnę Trzydziestoletnią o to jedynie, by rozstrzygnąć czy Komunia Święta winna być przyjmowana pod jedną postacią czy pod dwiema, oraz z powodu innych ważnych rzeczy. (sarkazm)
Dlatego jest ważne dla tego narodu przekonanie, że przywództwo składa się z przedstawicieli całego społeczeństwa, a jest to ważne szczególnie dla kobiet i matek. Ponieważ jest rzeczą specjalną dla matki, by zdawać sobie sprawę, że dziecko, które nosi, może naprawdę osiągnąć „Bóg wie co” w tym państwie. I jeśli dziś patrzymy obiektywnie na pozytywne osiągnięcia, nie te polityczne na początku, które w każdym wypadku były przeważnie okropne – jeśli uczciwie wziąć te osiągnięcia pod uwagę – te, które formują cały naród, jak aspekty kulturalne i naukowe, zdobycze socjalne narodu, osiągnięcia intelektualne i inne; i jeśli potrafimy dostrzec, że wszystkie one są produktami indywidualnych jednostek ludzkich; i jeśli mogliby oni wsszyscy pojawić się przed maszymi oczyma, wtedy wszyscy ci nieznani wynalazcy, badacze, naukowcy, inżynierowie, technicy i chemicy etc mogli powstać, tak jak wielcy artyści, muzycy naszego narodu i Bóg wie kto jeszcze, komu winniśmy dziękować (za osiągnięcie wyżyn kulturowych) i komu winniśmy wdzięczność za fakt, że jesteśmy w stanie mówić językiem – zaiste, że z dumą możemy twierdzić, że jesteśmy Niemcami – moglibyśmy nagle zobaczyć, niczym w czarach, matkę stojącą obok każdego z nich. I ujrzelibyśmy czym te matki naprawdę były; jakimi biednymi małymi istotami – żonami wieśniaków. Żonami robotników, żonami drobnych artystów etc.
A jakie znaczenie mają synowie tych matek? Jest coś ogromnie considerate w narodzie, który, zdawszy sobie sprawę, że nawet jeśli są różnice w zdolnościach i w konsekwencji także w zakresie osiągnięć (i tak już zawsze będzie), staje się przekonany, że jeśli znajdzie się utalentowane dziecko, gdziekolwiek się ono znajdzie, należy się o nie zatroszczyć za wszelką cenę i pomóc mu zamiast stwarzać sztuczne przeszkody na jego drodze z powodu jego urodzenia (czyli: pochodzenia – przyp MM); (w przeciwieństwie do Niemiec z przeszłości) państwo dopomaga uzdolnionemu dziecku pokonać przeszkody (finansowe i klasowe).
(burzliwa owacja)
Eliminuje to ostatnie resztki marksistowskiej teorii klasowej. I, Panowie, jest to to przekonanie – przeważające wśród szerokich mas Niemców – za które my, czyli my wszyscy możemy być wdzięczni: umożliwia ono starym niemieckim robotnikom iść do pracy w fabrykach, czego część z nich odmawiała w 1917 roku. Jeżeli pracują dzisiaj, to dlatego, że są przekonani, że walczą dla swojego kraju; jest to ich państwo, nawet jeśli są jedynie zwykłymi robotnikami. Ale wiedzą oni, że w tym państwie cieszą się prawami obywateli elity – posiadają totalną równość, która daje im ogromną władzę – i są przekonani, że to państwo, jeśli dane mu będzie rozwijać się, zadba o ich dzieci i że każdy traktowany będzie zgodnie ze swymi zdolnościami.
I uczyniłem to – z pewnością mogę to powiedzieć – nie raniąc nikogo. Bo można to również osiągnąć przez niszczenie wszystkiego najpierw, jak to zrobili bolszewicy i przez zabijanie i tak dalej – a ja tego nie zrobiłem. A ponieważ wierzę w proces selekcji, który sprawdził się już w przeszłości, to wiem, że przywództwo dnia dzisiejszego jest produktem procesu selekcji z przeszłości. A ponieważ wierzę również w dziedzictwo, to widzimy tutaj kontynuację linii dziedzicznej. Dlatego nie chciałem niszczyć tego starego dobra, lecz wychować coś innego. Chciałem zachować je i wymieszać z tym nowym w miarę upływu czasu.
Ze nie jest to łatwe, można iść o zakład. Byłoby dla mnie znacznie łatwiejsze pozbycie się wszystkich starych elementów, jak to zrobiono w bolszewizmie, by je wykorzenić i zacząć coś zupełnie nowego. W takim wypadku to porównanie nie byłoby dzisiaj ewidentne. Muszę tu zaznaczyć, że wojna przynosi pewien swój ogromny efekt edukacyjny. Nigdy nie zostałbym narodowym socjalistą, gdyby nie Wielka Wojna. Lecz wojna miała, obok wszyskiego innego, co się zdarzyło, przemożny efekt edukacyjny. Byli tacy, co mawiali: „wiesz, narodowy socjalizm jest w porządku, ale jeśli sobie wyobrażam, że któregoś dnia będę uhonorowany, gdy będę siedział obok któregoś z tych proletariuszy, to musisz zrozumieć, według wszelkich reguł stosowności – jakże mógłbym? Przecież ja jestem kimś (część nieczytelna). Oczywiście ja też jestem zatroskany o mój naród, jako że my wszyscy dążymy do tego, by być zjednoczoną gromadą braci (wydaje się to brać ze Szwajcarii), ale w każdym razie trochę dystansu – dystansu, proszę pana! Tak, wszystko winno mieć swoje granice; nie powinniśmy wylewać dziecka razem z kąpielą!”.
– Druga strona mówiła w zasadzie to samo: „Co? My mamy siedzieć razem z tymi grubymi rybami, tymi kapitalistami? Nie ma mowy, niech ci się nawet nie śni! Mamy swoją świadomość klasową, jesteśmy proletariuszami!”. Tak więc mieliśmy świadomych klasowo z jednej strony, a z drugiej tych zatroskanych o ich pozycję społeczną i ten rodzaj uprzedzeń był nieraz twardszy niż betonowy wał, który obecnie budujemy (chodzi o Wał Atlantycki – przyp.).
(wyrazy wesołości i uznania)
Jednak mimo to udało nam się przełamać te uprzedzenia i bez względu na retorykę obu stron zbudować partię – choć z wieloma niepowodzeniami. I to właśnie dlatego, Panowie, jestem odporny na kryzys. Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie nawet niepowodzeń, które znosiłem w życiu! To, czego doświadczamy obecnie w niepowodzeniach militarnych, służy jedynie obnażeniu błędów, jakie popełniliśmy poprzednio, co może jedynie pomóc nam ulepszyć naszą organizację następnym razem. Jest to jednak nieistotne w porównaniu do trudności, jakie miałem, gdy usiłowałem zbudować partię.
Nigdy nie mówcie, „ale to było nieważne”. Panowie, ta partia była moim życiem i została zbudowana na przeświadczeniu, że los Niemiec zawisł na włosku, tak jak obecnie w tej wojnie; i gdybyśmy nie byli zdolni zorganizować się wtedy, to pewnego dnia fala bolszewicka zalałaby Europę. W to, że państwo polskie mogłoby temu zapobiec, albo jakiekolwiek inne państwo, nie wierzy już nikt, szczególnie jeśli się weźmie pod uwagę to, czegośmy się zdołali dowiedzieć (3). I moja bitwa 1933 roku była częścią tej walki, z odniesieniem do pytania: „być albo nie być”.
Byłem przekonany w tamtym czasie, że wszystkie te niepowodzenia należało przezwyciężyć, gdyż historia uczy nas, że każdemu przedsięwzięciu towrzyszyły niepowodzenia i należy ten fakt zaakceptować. Wymieńcie bodaj jedno wielkie wydarzenie historyczne, które nie byłoby okupione niepowodzeniami. Niemożliwe.
Każde państwo musiało pokonywać kryzys na swej drodze. Możecie być pewni, że nie było ani jednego wielkiego człowieka, który nie musiał przezwyciężać kryzysu; ani jednego. Wielcy, sympatyczni ludzie w niemieckiej historii to ci, którzy musieli pokonać największe kryzysy i którzy musieli o to walczyć. Weźmy na przykład, z nowszych czasów Marcina Lutra lub tym bardziej Fryderyka Wielkiego czy choćby Ryszarda Wagnera – wszyscy oni w kompletnie różnych dziedzinach, jako że wybrałem trzech z rozmaitych dziedzin – wszyscy trzej byli ludźmi, którzy (fragment nieczytelny) zwalczali wielkie trudności i osiągnęli cel dzięki swemu uporowi i wytrwałości.
Łączenie dwóch idealizmów
Był jednak jeszcze jeden problem, który należało rozwiązać, jeśli Niemcy miały się odrodzić. Nie była to po prostu sprawa porządku społecznego. Nie, najważniejszą sprawą było spróbować i zmobilizować te elementy intelektualne, już obecne, które już w przeszłości okazały się siłą wiodącą potrafiącą pomyślnie pchnąć ludzi do dania z siebie wszystkiego. Istniały dwa główne punkty widzenia: z jednej strony ideał nacjonalistyczny, maskowany i rozmaicie definiowany, lecz jednak siła, która tym niemniej była zdolna do mobilizowania w roku 1918 setek tysięcy ochotników gotowych do walki i ryzyka utraty życia we Freikorps – a nie można spodziewać się większej formy idealizmu od zwykłego człowieka niż tej, w której gotów jest on stracić życie dla wyższego celu, jeśli to konieczne.
Lecz idealiści stali również po drugiej stronie barykady: komuniści, którzy wierzyli, że walczą o wyższy ideał komunistyczny. Tak więc mieliśmy dwa fenomeny zwalczające się nawzajem. Z jednej strony był nacjonalista, bardzo biedny diabeł, również krańcowo biedny oficer; z drugiej zaś strony był komunista lub spartakusowiec, członek USPD itd –również biedne diabły. Te segmenty społeczeństwa kapitalistycznego, które były usatysfakcjonowane systemem, nie walczyły; oczywiście nie trzeba dodawać, że dotyczyło to również liderów żydowskich i marksistów.
Było zatem jasne od samego początku, że nowy ruch, który można było nazwać w inny sposób, musiał wziąć pod uwagę te dwa elementy rewolucyjne. Nie można było powiedzieć: „nie uznajemy ich istnienia i odrzucamy je”; nie, musieliśmy uznać, że stanowią one siły same w sobie.
Wtedy definicje tych dwóch konceptów były diametralnie przeciwstawne. Jeden z nich stał po prawej, drugi po lewej stronie barykady. Ja osobiście stałem na samej barykadzie i naturalną koleją rzeczy ostrzeliwany byłem przez obie strony. Usiłowałem zdefiniować dla nich nowy koncept z mottem, że ostatecznie nacjonalizm i socjalizm są tym samym pod pewnymi względami; że umieszczając je w centrum, nie promowałem jakiegoś specjalnego konceptu klasy lub pozycji społecznej jako trzeciego oponenta, lecz raczej próbowałem zgrupować wszystkich tych ludzi w centrum tego, co było i jest pożądane. Socjalizm nie był w takim wypadku, tak jak i nacjonalizm, niczym więcej niż walką za cały naród jako jedną wspólnotę.
Byłem wówczas atakowany zarówno przez lewicę jak i prawicę. Lewica deklarowała, że było niemożliwym połączyć się z nacjonalizmem, bo „nacjonalizm” reprezentował burżuazję, z drugiej zaś strony burżuazja odrzucała socjalizm, bo był on uważany za koncepcję marksistowską, t.j. za koncepcję internacjonalistyczną.
Tym niemniej jedna rzecz była teraz jasna: „rasa” (Volk) i „naród” (Volk) nie są jednym i tym samym. Mogłem sobie wyobrazić naród z nieliczną klasą wyższą i podążającą za nią totalnie zabiedzoną masą publiczną: zrujnowaną, zawszoną i brudną, ale wyszkoloną w ślepym posłuszeństwie. Taki wizerunek nie przynosił mi jednak satysfakcji; był dla mnie ohydny. Tym, w co ja wierzyłem jako ideał wart realizacji, był naród, który jako całość był obrazem zdrowia. Gdyż na dłuższą metę nie byłbym w stanie reprezentować interesów państwa posiadającego ciało inne niż zdrowe: gdyż inne ciało pewnego dnia uległoby dezintegracji, najpóźniej wtedy, gdy pojawiłby się katalizator mogący zjednoczyć i zmobilizować tę masę lewicową, a byłoby nim obce ciało judaizmu.
Dlatego też musiałem przedstawić nowy, popularny koncept, a mogłem to zrobić jedynie poprzez wyobrażenie przyszłego społeczeństwa jako społeczeństwa idealnego, w którym przeciętna osoba cieszy się w praktyce najwyższym poziomem edukacji, kultury i standardów życiowych. I gdy uznało się to za ideał, to wierzcie mi, gdy mówię, że jest to tak satysfakcjonujące staranie się o naród, jak dla dowódcy kompanii staranie się o swych żołnierzy; on również zaczyna uważać swych ludzi za sens swej egzystencji. Nie ma niczego takiego w nich, co nie stanowiłoby przedmiotu jego zatroskania; nigdy nie ma niczego takiego, czego potrzebują, a o czym on by nie wiedział; widzi w nich przedłużenie siebie samego. Troszczy się o każdego z nich itd, a im bardziej jego ludzie są usatysfakcjonowani, tym bardziej usatysfakcjonowany jest on sam i wysoko to sobie ceni. Oto czym to jest dla kogoś, kto przewodzi narodowi.
Przezwyciężanie państwa klasowego. Usunięcie Żydów
Dlatego też uczyniłem celem mego ruchu przezwyciężenie starego państwa klasowego. – Teraz, muszę przyznać, w pewnym sensie było to łatwe. Wśród nas Niemców, mieliśmy ogółem około 800,000 Żydów: w Ostmark (Austria) ponad milion, a razem z Sudetenland znacznie ponad milion. Byli oni wśród naszego narodu obcym obiektem, który systematycznie brał się za zajmowanie wszyskich kluczowych pozycji, a gdy to było osiągnięte, następni z tej samej obcej grupy udawali się ich śladem. Niektórzy nigdy nie zrozumieli dlaczego postępowałem tak brutalnie w tej kwestii; to jest ludzie, którzy winni mi za to dziękować, nie rozumieli. Gdybym tego nie uczynił w moim wysiłku zbudowania zjednoczonego społeczeństwa, musiałbym przearanżować pozycje zajmowane przez starszych, tych, co byli na swych posadach ze względu na swoje zdolności lub przez czyjąś protekcję.
Usunąłem Żydów z tych pozycji; usunąłem ich bezwzględnie. I tutaj też postąpiłem tak jak postępuje natura – nie brutalnie lecz rozsądnie – by zachować najlepszych, i w ten sposób uczynić osiągalnymi setki tysięcy posad. W ten sposób nie tylko zapobiegłem prezentowaniu siebie przez „narodowy intelekt” jako proletariacki, lecz byłem w stanie przesunąć powoli dziesiątki tysięcy zdolnych dzieci narodu na te posady. Uwolniłem nieprzeliczone liczby studentów (?), którzy hodowali torf, i zaoferowałem im posady. Ale umożliwiłem także setkom tysięcy robotników i dzieciom rolników przygotowanie się do tych posad, które były uprzednio zapełnione Żydami – obcym ciałem.
(żywa owacja)
Miało swoją inną jeszcze dobrą stronę, Panowie, ponieważ usunęło ów katalizator z szerokich mas, o którym już była mowa. Poprzez usunięcie Żydów wyeliminowałem wszelką możliwość stworzenia rdzenia rewolucyjnego. Mówiono mi: z całą pewnością, ale czy nie można było tego zrobić w prostszy sposób, a jeśli nie prostszy, gdyby wszystko inne stało się bardziej skomplikowane, to w bardziej ludzki? Panowie oficerowie, toczymy walkę na śmierć i życie. Gdyby nasi wrogowie i oponenci odnieśli sukces, naród niemiecki zostałby wyeliminowany. Bolszewizm powyrzynałby milionz, miliony i miliony naszej inteligencji. A czego by się nie dało zabić strzałem w potylicę, zostałoby wywiezione gdzie indziej. Dzieci przedstawicieli wyższych sfer zostałyby zlikwidowane. Całe to bestialstwo zostało zorganizowane przez Żydów. Bomby zapalające, tak jak i inne bomby, spadają na nasze miasta, nawet jeśli nasi nieprzyjaciele wiedzą, że jedynymi, których one zabijają, są kobiety i dzieci. Zwykłe pociągi pasażerskie są ostrzeliwane, tak jak i rolnicy na polach. W ciągu jednej nocy w Hamburgu straciliśmy ponad 40,000 kobiet i dzieci. Zostali spaleni. Nie spodziewajcie się po mnie niczego innego niż faktu, że będę reprezentował nasze interesy narodowe w sposób najbardziej efektywny i przynoszący największą korzyść naszemu narodowi niemieckiemu.
(długotrwała żywa owacja)
Tutaj, tak jak i w innych sytuacjach, humanitaryzm stanowiłby największe okrucieństwo wobec własnego narodu. Gdyż, jeśli i tak będę znienawidzony przez Żydów, to nie chciałbym przepasować korzyści, jakie daje ta nienawiść.
Naszą korzyścią jest to, że mamy teraz dobrze zorganizowane społeczeństwo i żadni outsiderzy nie mogą nas pouczać. Porównajcie to z sytuacją innych państw. Byliśmy świadkami tego, co się dzieje, gdy państwo obiera pójście w przeciwnym kierunku, tak jak Węgry. Całe państwo ulega rozkładowi i korozji. Żydzi są wszędzie, aż po najwyższe pozycje. Żydzi za Żydami, całe państwo stanowi jedną sieć szpiegów i agentów, którzy pozostawali nieaktywni, gdyż obawiali się, że jeśli będą działać, to my się wmieszamy – jednak wyczekiwali na swój czas. Interweniowałem tam również i ten problem też został rozwiązany, jednak muszę powiedzieć: Żydzi uczynili swoim celem eliminację ludów niemieckich (t.j. Niemców w krajach całej Europy).
Wyjaśniłem Reichstagowi 1 września 1939 roku, zaznaczając, że jeśli ktokolwiek wierzył, że naród niemiecki zostanie wyeliminowany poprzez wojnę, to się mylił; że jeśli żydostwo popróbuje tego, to wtedy Żydzi, a nie Niemcy, zostaną wyeliminowani.
(żywa owacja)
W ten sposób prawdopodobnie uczyniliśmy największy krok ku porządkowi wewnętrznemu. Wszystko potem znalazło się na swoim miejscu. I w tym miejscu pragnąłbym powrócić do początku moich rozważań i terminu „etos” (Weltanaschauung). Zaznaczyłem, że nie jest to niczym więcej niż poglądem na świat, odzwierciedlającym najnowsze percepcje naukowe, które są najrozsądniejszymi percepcjami. Do każdego problemu podchodziłem w ten sposób. Oto w jaki sposób uporaliśmy się z problemami ekonomicznymi. Panowie, my rozwiązaliśmy problemy ekonomiczne, o których tak zwani eksperci mówili, że nie mogą zostać rozwiązane. Rozwiązaliśmy problemy kulturowe. Oto, co nam mówili: „Co, chcecie usunąć Żydów? Ha-ha! Postępując w ten sposób, usuniecie wszystkie pieniądze; nie będziecie mieli więcej pieniędzy!” Jak gdyby to Żydzi byli elementem tworzącym pieniądze! Pieniądze mają sens jedynie, jeśli stoi za nimi namacalna wartość państwa. A ta wartość nie została stworzona przez Żydów, lecz przez ludzi, którzy albo wymyślali cenne rzeczy albo je tworzyli. Żydzi wcisnęli się pomiędzy wynalazcę, producenta i konsumenta. W przypadku Żydów mamy do czynienia z regulatorem, który stanowi przeszkodę. Usunąłem ten regulator, który regulował przepływ poprzez zamykanie lub otwieranie, zależnie od sposobności.
W młodości często odwiedzałem Deutsches Museum w Monachium – w owym czasie pierwsze wielkie muzeum techniki,ó. Byłem niezmiernie zainteresowany ekspozycją; a będąc tam, usiłowałem ustalić, co spośród wszystkiego, co wynalezione zostało przez ludzkość, zostało wynalezione przez Żydów? Żydów, którzy dominują nad wszystkim: całą gospodarką, naszym przemysłem, zdominowali wszystko! Ale co wynaleźli? Gdzie są żydowscy wynalazcy? Nie dało się znaleźć żadnego, nawet jednego!
To samo pytanie można postawić odnośnie życia kulturalnego. Mówiono mi: „jeśli usuniesz Żydów, to równie dobrze możesz pozamykać wszystkie teatry!”. Ale kto w istocie stworzył naszą kulturę? Żydzi? Kim są nasi najwięksi poeci (fragment neczytelny, prawdopodobnie filozofowie i kompozytorzy) – czy to byli Żydzi? Jak było to możliwe, że Żydzi postrzegani byli jako twórcy dzieł tworzonych przez największych Niemców, po prostu dlatego, że rozpowszechniali wiedzę o największych Niemcach?
Ten eksperyment dowiódł, że miałem rację. Usunąłem Żydów. Niemieckie teatry są bardziej popularne niż kiedykolwiek. Niemiecki przemysł filmowy kwitnie. Niemiecka literatura, niemiecka prasa: czytana jak nigdy przedtem. Teatr? – o wiele lepszy!
Brak moralności został wyeliminowany w nieliczonych miejscach, a nie staliśmy się fałszywie pruderyjni. Gdyż i w tej dziedzinie wystarczyło, że trzymaliśmy się mocno jednej zasady, którą było przetrwanie naszej rasy; zachowanie naszego własnego rodzaju. Wszystko, co pomaga w zachowaniu tej zasady, jest słuszne, a wszystko to, co jest dla niej szkodliwe, jest niesłuszne.
(żywa owacja)
Rozrachunek z przeszłością – tradycja a współczesność
Stosownie do tego, podjęliśmy rewolucyjne kroki w niektórych obszarach i zdaję sobie sprawę, że nie będą one zrozumiane, choćby nie wiadomo co, głównie przez tych, którzy nie śledzili naszego ruchu z naukowego punktu widzenia, lub też byli niezdolni, by to uczynić. Również my często kolidujemy ze starymi percepcjami, starymi konceptami moralnymi i tak dalej. Jednak często zapominamy, że te koncepty moralne są jedynie nieuczciwymi konceptami, które, na przykład, nawet nie istnieją u każdego ludu, gdyż każdy lud postrzega je inaczej. Czegóż nie musialiśmy eliminować!
Jednak, Panowie, w procesie konstrukcji nowego wielkiego społeczeństwa, albo w procesie organizowania wspólnoty ludowej na wielką skalę, zawsze trzeba pozbywać się starych tradycji, zawsze!
Pozwólcie, że powrócę do aspektu wojskowego. Formacja państwa Prus – zaczynam od rdzenia naszej Rzeszy – był w końcu procesem stopniowej eliminacji licznych tradycji innych małych państw. A to zawsze jest bolesne. Formacja Rzeszy Niemieckiej – począwszy od Związku Północno-Niemieckiego – a później samej Rzeszy Niemieckiej – była, po raz kolejny, atakiem na liczne stare tradycje. Wierzcie mi, oczywiście nie było łatwym dla Bawarczyka zrzeczenie się własnej historii albo zrzeczenie się wydarzeń ściśle związanych z historią Bawarii.. Dodatkowo proces ten nie był wcale łatwiejszy dla Hanowerczyków; nie był łatwiejszy dla Saksończyków; nie był łatwiejszy dla Wűrttemberczyków; nie był łatwiejszy dla Austriaków: również Austria była wielkim krajem swego czasu. W pewnym momencie tych 9 milionów Austriaków rządziło 56 milionami ludzi różnych ras. Rezygnacja z własnej niepodległości jest zawsze trudna. Ale gdzież byśmy byli, gdyby to zjednoczone państwo niemieckie nie zostało stworzone?
Tym niemniej zawsze podkreślałem rzecz następującą: nie jest to dokonywane z pogardy lub lekceważenia dla osiągnięć innych jednostek ludzkich. Gdy będzie zbudowana w Berlinie hala wojskowa, wszyscy wielcy niemieccy dowódcy z naszej historii zostaną w niej unieśmiertelnieni; postaram się o to, by wszyscy oni zostali upamiętnieni, bez względu na to gdzie walczyli w swoim życiu. Będzie tam Fryderyk Wielki, jak również jego generałowie; ale też z drugiej strony Daun, Laudon, historyczni wrogowie Niemców z przeszłości, o ile byli godnymi przeciwnikami, zostaną tam wystawieni jako brać. Zjednoczyliśmy w naszej Rzeszy wszystkie tradycje różnych państw niemieckich z przeszłości, jak również wszystkich poszczególnych plemion, co jest rzeczą godną dumy.
W Reichshalle w Berlinie znajdziecie pomniki wszystkich bohaterów niemieckich, tych z przeszłości i teraźniejszości i zostaną oni tam złożeni na spoczynek razem, jako bracia, bez względu na to do jakiego plemienia należeli; o ile tylko są oni godni bycia pamiętanymi przez wszystkich Niemców, pamięć o tych ludziach zostanie przedłużona. Oznacza to, że w tym państwie równoczesna pamięć całej wielopostaciowości naszej niemieckiej historii będzie utrzymana i jest to konieczne. Wiele z togo, co jest szkodliwe dla jednostki, zostanie wyeliminowane i jest to konieczne.
Cel istnienia Trzeciej Rzeszy
Panowie, oto dlaczego nigdy nie uważałem roku 1933 za pierwszy rok niemieckiej historii. Wówczas wielu pytało mnie: „dlaczego nie mówisz Rok Nr 1, Rok Nr 2?”. To by pasowało do Anglików z ich megalomanią! Gdy ktoś zapytał mnie: „Który rok uważasz za pierwszy w niemieckiej historii?” – Odpowiedziałem mu: „szczerze, nie wiem, najpóźniej była to bitwa w Lesie Teutoburskim, ale być może nawet wcześniej, po niektórych bitwach Teutonów i Cimbri. Dlaczego nie? Wszystko to jest historia Niemiec. Gdy dziś patrzę na niemiecką historię jako część wielkiego obrazu, uważając dzisiejsze państwo niemieckie jako produkt końcowy aspiracji niemieckiej działalności militarnej i politycznej, to mam prawo do jednoczenia wszystkiego tego, co zostało osiągnięte przez Niemców w przeszłości. Tak więc niech któryś z tych śmiesznych Brytyjczyków przyjdzie i skonfrontuje się z nami! Mogą kolportować swoje śmiechu warte opowieści o królach angielskich, gdy ja za to wymienię naszych cesarzy. Mogę powiedzieć Brytyjczykom, że w czasie, gdy Anglia składała się z jednej śmiesznej wyspy, niemieccy cesarze przejeżdżali tysiące kilometrów, reprezentując Rzeszę Niemiecką.
(żywa owacja)
Czym była Anglia wtedy? Małą, śmieszną enklawą zaludnioną przez Teutonów, niczym więcej.
Niemiecka historia nie zaczęła się z nami, ale zostanie ukończona przez nas. Ta tak zwana Trzecia Rzesza ukończy to, do czego aspirowała Pierwsza Rzesza, a której aspiracje zostały przeoczone przez Drugą Rzeszę; ale cel Pierwszej Rzeszy zostanie ostatecznie wypełniony przez tę, Trzecią Rzeszę. Oto, do czego dąży to państwo. Wszystkie ogromne organizacje, założone wraz z partią jako modelem, służą temu celowi jedynie, uformowane z zaczynu, ciała naszego narodu.
Cel istnienia NSDAP
I w tym miejscu muszę wspomnieć sprzeciw, jaki często słyszymy. Mówi się nam: „Z pewnością wszystko to miało miejsce, ale dlaczego wciąż utrzymujecie partię jako małe ciało wewnątrz niemieckiego ciała narodu?”. No cóż, jak już wspomniałem wcześniej, całość narodu nie nadaje się do przewodzenia. W przeszłości nasza partia sformowana została spośród tych, którzy gotowi byli walczyć w naszych zmaganiach. Odkąd nie jestem w stanie stworzyć więcej komunistów do zwalczania przez naszą partię, wobec tego partia kontynuuje walkę posługując się innymi metodami. Jesteście świadkami, że nasza niemiecka młodzież jest uczona dzielności i gotowości do wszelkiej akcji. Dzieje się tak dlatego, gdyż byłoby szaleństwem zakładać, że jedynie dowódca organizacji militarnej winien być odważny, gdy tymczasem nie ma potrzeby odwagi w organizacjach politycznych. Panowie, w ostatecznym rozrachunku to organizacje polityczne administrowały wszystkim tym, co zostało osiągnięte poprzez akcję wojskową w minionych stuleciach. Jeśli były tchórzliwe w swej administracji, to utracone zostało wszystko to, co uzyskano orężnie.
Dlatego też nie mogą być nigdy wystarczająco odważne. Wręcz przeciwnie: odwaga ma najważniejsze znaczenie; odwaga cywilna jest rzeczą rzadką i winna ona być kultywowana. Aby partia przyszłości mogła składać się z najlepszych i najodważniejszych, musimy wyselekcjonować odpowiednich rekrutów z dzisiejszej młodzieży. Ona będzie zatem solidnym przywództwem. Wojskowi mniej niż ktokolwiek inny powinni mieć do tego zastrzeżenia. To tak, jakby spojrzeć na to w ten sposób: uczymy wszystkich Niemców miłowania kraju i bycia gotowym do obrony go; po co zatem potrzebujemy organizacji militarnej? Nie potrzebujemy jej! Już wpoiliśmy koncept odpowiedzialności militarnej wszystkim Niemcom; wiedzą oni, że muszą walczyć. – Tak, Panowie, organizacja militarna jest jedynie szkołą, w której naucza się posługiwania się bronią. Jeśli usuniemy tę szkołę, wtedy szkolenie teoretyczne stanie się bezużyteczne i wtedy ruch stanie się jedną całością z narodem, szkołą i przywództwem (wszystkie staną się „spokrewnionymi towarzyszami życia”), jak próbowałem zademonstrować Wam w skondensowanej formie w ciągu kilku minut. Chciałbym zaznaczyć, że gdybym miał naszkicować całość rewolucji w szczegółach – którą to rewolucję postrzegam jako rewolucję zdrowego rozsądku w przeciwieństwie do rewolucji szaleństwa – to zajęłoby to naturalnie wiele, wiele godzin. Dwadzieścia albo i trzydzieści wykładów stałoby się koniecznością, gdyż dotyka ona niemal wszystkich problemów życiowych. Musiałbym przyjąć nowe podejście w wielu kwestiach, gdyż pod ciężarem starych tradycji itd, pod zbiorem starych domowych rupieci pokrytych kurzem sprawy zatracają swoją klarowność.
Rewolucja nie dobiegła jeszcze końca
Zebraliśmy wszystko i włączyliśmy jak planowaliśmy, usiłowaliśmy ulepszyć i ta praca postępuje nadal. Nie jesteśmy u końca tej rewolucji, lecz jedynie w pierwszym jej roku. Objaśnienie wszystkiego w szczegółach zajęłoby „całą wieczność”, co jest niemożliwe.
W zakończeniu chciałbym dać Wam do zrozumienia, że jest to ogromne wydarzenie i że jedynie w tym kontekście można pojąć olbrzymią zmianę, jaka dokonała się w narodzie niemieckim oraz jego gotowość do zaakceptowania jednego przywódcy i do zniesienia całego znoju, jakim obciążony jest naród niemiecki obecnie. A historia pokazała, że ruch taki jak nasz, jest w stanie zdziałać cuda. Gdy francuskie armie rewolucyjne zebrały się, by bronić swych ideałów rewolucyjnych, które w końcu zainspirowały miliony swymi galijskimi frazami, można było zaobserwować rozpad „gwardii”, częściowo dlatego, ponieważ rewolucja posuwała się naprzód i zaczęła ją niszczyć od wewnątrz, ale i dlatego, że posiadała wyższość intelektualną.
Prusy ostatecznie załamały się w latach 1805/06 i to wtedy słowo „ojczyzna” (Vaterland) zaczęło się pojawiać, niebezpieczny termin w erze dynastycznej destrukcji, ponieważ reprezentował on pojęcie wielkiego państwa niemieckiego. Ci, którzy to pojęcie reprezentowali, byli, kilka lat później, skazywani na śmierć lub więzieni – jednak to pojęcie było tak potężne, że ci żołnierze, którzy zostali przez nie porwani, nawet jeśli byli produktem nienajlepszego szkolenia wojskowego, a zatem pod tym względem przeciętni, byli jednak zupełnie innymi bojownikami. Niech mi wolno będzie powiedzieć, że wiele spośród idei Scharnhorsta i niezrealizowanych wtedy, mogło jedynie powoli i systematycznie zostać zrealizowanymi w naszych siłach zbrojnych dnia dzisiejszego.
Dlatego też i w tym zakresie nie wypełniamy jedynie czegoś, co ktoś wyśnił, lecz to, co wypełniamy obecnie, stanowi intelektualny dorobek całych pokoleń. Jedyne, co robię, to nadanie (spójnego) kształtu tym percepcjom, by uformować je w polityczną i militarną rzeczywistość, jeśli tak życzycie sobie to określić. Oto moje zadanie.
Mamy obecnie dwa inne przykłady: Rosja. Kto by przypuszczał, że carska Rosja postępowałaby tak jak Rosja bolszewicka dzisiaj? Jakąż różnicę stanowiła ideologia! I nie myślcie, że tego nie przewidywałem. Kilka dni przed początkiem obecnej wojny miałem rozmowę z Marszałkiem Rzeszy, Gőringiem, i powiedziałem mu wtedy: Gőring, to będzie nasza najtwardsza walka, o wiele! Marszałek Rzeszy zapytał: „Dlaczego pan sądzi, że tak będzie, Mein Fűhrer?”. Ponieważ, odpowiedziałem, tutaj po raz pierwszy mamy oponenta reprezentującego światopogląd (Weltanschauung), ideologicznie fanatycznego przeciwnika.
Transformacja światopoglądu. Jednolita edukacja polityczna
Jednak Niemcy są również dowodem na to, czego może dokonać transformacja światopoglądu; z jednej strony są tacy, którzy nie są świadkami tej transformacji, i oni dostarczają nam ewidencji na to, co mogłoby się stać, gdyby ta transformacja nie nastąpiła, tak więc muszę na zakończenie powiedzieć: oficerowie muszą odgrywać decydującą rolę w transformacji etosu. Chciałbym powiedzieć, że musi to być ich deklaracja wiary, gdyż są oni po raz pierwszy w naszej najnowszej historii w sytuacji niespodziewanej; mam na myśli to, że wszyscy reprezentujący państwo – to jest etos państwa – oraz urzędnicy państwowi, są zjednoczeni. Dodam jeszcze jedną myśl, tę mianowicie, że będę służył, by utrzymać to państwo, jako coś, co przez całe pokolenia przedtem było niemożliwością. Mogę jeszcze powiedzieć: nie jestem sam w swoich poglądach, jako że jedna grupa wiekowa za drugą, wyrosłe w tej linii nauczania, darzy mnie zaufaniem, i jedyne, co muszę czynić, to kontynuować tę edukację. Jeśli będę ją kontynuował, to będę posiadał narzędzie w ręku, które znam, wiedząc, że każdy członek mego narodu dzierży broń w ręku i pójdzie za mną tak jak niegdyś szedł za przywódcami politycznymi przedtem i jak za nimi zawsze będzie postępował. Żołnierze i oficerowie są zatem w pożądania godnej sytuacji, by kontynuować tę edukację, którą w tym państwie rozpoczęta została w dzieciństwie, gdyż małe dzieci zaczynają swą edukację w przedszkolu. Potem będą należeć do skautów i ich edukacja będzie kontynuowana. Ze skautów pójdą dalej do Hitlerjugend, potem do pracy w przemyśle i ich edukacja kontynuowana będzie tam. Podczas nauki rzemiosła będą otrzymywać tę samą jednolitą edukację. Ci młodzi ludzie po osiągnięciu 18 roku życia staną się członkami partii i znowu będą otrzymywali to samo wykształcenie. Część z nich wstąpi do SA – wciąż takie samo wykształcenie – lub do SS i otrzyma tego wykształcenia więcej. Potem włączą się do siły roboczej i będą uzyskiwali takie samo wykształcenie. Potem armia: tutaj także edukacja musi być kontynuowana i kiedy zwolnieni zostaną po dwóch latach, zostaną natychmiast skierowani do ruchu politycznego i znowu otrzymywać będą dalej tę samą edukację. Będzie istniała jednolita edukacja od dzieciństwa aż po późny wiek. Wierzcie mi, ogół narodu tak wykształcony jest nie do zdarcia; rok 1918 nigdy się więcej nie powtórzy. Zawsze można polegać na narodzie edukowanym w taki sposób, bez względu na to jak złe są grzmoty i burze. Do jednej rzeczy nie wolno dopuścić: do przerwania tej edukacji i jest to obowiązkiem całego niemieckiego korpusu oficerskiego, by poświęcić się temu wspaniałemu zadaniu z fanatyzmem, aby odegrać rolę w tej zunifikowanej edukacji i poszerzać ją.
Oni sami będą się uczyć podczas tego procesu i pozostaną poinformowani o naukowych percepcjach tak, że nie tylko będą trwać przy powierzonej im młodzieży, lecz zapewnią, że gdy oni sami przejdą dalej do innych zadań, strumień młodej krwi niemieckiej popłynie tym samym kanałem aż do późnej starości i pozostanie wolnym od wątpliwości i wszelkich wahań.
To, co my wszyscy czynimy w tej mierze, stanowi wielką służbę narodowi niemieckiemu, ponieważ, wierzcie mi, masy chcą, by nimi kierowano. Tak jak lubią swego dowódcę kompanii i cieszą się, że mają kogoś, kto wie, jak dowodzić, kogoś zdolnego do unikania problemów (fragment nieczytelny) w grupach po 80, 100, 150 ludzi, tak i naród niemiecki szczęśliwy będzie, gdy będzie prowadzony przez zjednoczone przywództwo i w ten sposób chroniony przed wszelkim niepowodzeniami.
(żywa owacja)
Wierzcie mi, ludzie nie potrafią o tym zadecydować sami. Często byłem pytany: „dobrze, a dlaczego nie pozwolić ludziom decydować w tej kwestii?”. Zawsze podejmowałem decyzje, a następnie pytałem ludzi: zgadzacie się z tą decyzją? Jednak nigdy nie spodziewałem się, by ludzie podjęli decyzję. Jeśli przywództwo nie potrafi znaleźć w sobie odwagi, by podejmować decyzje, to czy mogę spodziewać się, że zwykli ludzie z mego narodu ją podejmą? Jeśli myśliciele nie potrafią osiągnąć zgody, to ktoś musi podjąć decyzję. I to jest właśnie to, co jest tak piękne w zawodzie oficera: jest rzeczą w oczywisty sposób niemożliwą, by kompania decydowała, lub batalion, lub nawet mój podwładny oficer, jaką decyzję podjąć.
Ale jakaś musi zostać podjęta i jeśli ma ona zostać podjęta w sytuacji krytycznej, to oficer może być dumny z jej podjęcia; gdy zaakceptował odpowiedzialność, nie jest ważne, że zdaje sobie sprawę z tego, że może się mylić.
(owacja)
Lepiej się mylić niż pozwolić masom na przekonanie, że to one rządzą, że decyzja należy do nich; byłoby to równoznaczne z deklaracją porzucenia przywództwa, deklaracja tchórzostwa. To nigdy nie może się zdarzyć.
Dlatego jestem przekonany – jest to moje głębokie przekonanie – że ta konkretna wojna wzmocni ideę narodowego socjalizmu w siłach zbrojnych oraz że, gdy wygramy tę wojnę, to stanie się tak dzięki temu nowemu kształceniu narodu i dzięki nowym niemieckim siłom zbrojnym; oraz że dlatego musimy podążać za jednym tylko celem: by wzmocnić ogół narodu; uczynić go twardym aż w końcu stanie się nie do zniszczenia, by wypełnić przeznaczoną dla niego rolę w Europie.
Nie może być wątpliwości co do jednego: albo przegramy tę wojnę – a to stanowiłoby koniec naszego narodu (4) – albo wyjdziemy z niej zwycięsko – i tak się stanie! I to będzie początek naszego panowania nad Europą.
(długotrwała burzliwa owacja)
PRZYPISY
1. W tym miejscu Hitler odchodzi od prezentowanego w “Mein Kampf” spojrzenia na naród, rasę i rolę państwa w kwestii rasowej. W „Mein Kampf” jednoznacznie zaprezentowany został ten pierwotny pogląd w tomie 2 (“Ruch narodowo-socjalistyczny”), a konkretnie w rozdziale 2 “Państwo”, który w całości można przeczytać w wersji niemieckiej oraz w wersji angielskiej .
2. Zestawienie z kościołem katolickim oraz istniejącym w nim celibatem księży znajduje się także w “Mein Kampf”. Poniżej prezentowany jest pełny fragment z tamtej książki, w celu zademonstrowania pełnego kontekstu:
„Istnieje jeszcze inny powód, dla którego państwo winno przygotować się do takiej sytuacji. Nasza klasa intelektualna, szczególnie w Niemczech, jest tak zamknięta w sobie i tak skamieniała, że brakuje jej kontaktu z klasami poniżej niej. Dwie nieszczęsne konsekwencje z tego wynikają: po pierwsze klasa intelektualna ani nie rozumie szarokiech mas ani nie sympatyzuje z nimi. Jest od nich odcięta od nich tak długo, że nie jest w stanie posiadać jakichkolwiek związków psychologicznych z nimi, które pozwoliłyby jej zrozumieć je. Została odseparowana od ludu. Po drugie klasie intelektualnej brakuje niezbędnej siły woli; gdyż ta zdolność jest zawsze słabsza w wyrobionych sferach, żyjących w odosobnieniu, niż w prymitywnych masach ludu.
Bóg nie poskąpił nam, Niemcom, bogatej kultury naukowej, lecz zawsze bardzo brakowało nam siły woli i zdolności podejmowania decyzji. Na przykład, im bardziej „intelektualni” byli nasi mężowie stanu, tym bardziej brakowało im w większości praktycznych osiągnięć. Nasze przygotowanie polityczne i wyposażenie techniczne dla wojny światowej były wadliwe, z pewnością nie dlatego, że umysły rządzące narodem były zbyt mało wykształcone, lecz dlatego, że ludzie kierujący naszymi sprawami publicznymi byli zbyt wykształceni, wypełnieni aż do przelewu wiedzy i inteligencji, jednak bez jakiegokolwiek zdrowego instynktu i po prostu bez energii lub bodaj ducha śmiałości.
Stanowiło tragedię naszego narodu, że musiał on walczyć o swą egzystencję pod rządami kanclerza, który był filozofującym słabeuszem. Gdybyśmy zamiast Bethmanna Hollwega mieli twardego reprezentanta narodu jako naszego przywódcę, to wtedy krew naszych szeregowych grenadierów nie zostałaby przelana nadaremnie. Przesadnie intelektualny materiał, jakim byli nasi przywódcy, okazał się najlepszym sojusznikiem tych łajdaków, którzy dokonali rewolucji listopadowej. Poprzez powściąganie w nędzny sposób powierzonego jej dobra narodu, zamiast je w pełni i całkowicie reprezentować, ta inteligencja jedynie stworzyła przesłankę dla sukcesu innych.
Kościół Katolicki stanowi tu pouczający przykład. Celibat duchownych zmusza Kościół do rekrutowania swych księży nie spośród swych własnych sfer, lecz progresywnie spośród mas ludu. Jednak niewielu dostrzega znaczenie celibatu w tym kontekście. Tymczasem właśnie w nim leży przyczyna niewyczerpanego wigoru charakteryzującego tę starożytną instytucję. Gdyż poprzez nieustanne rekrutowanie w ten właśnie sposób dygnitarzy eklezjalnych z niższych klas ludu, Kościół jest nie tylko w stanie utrzymać kontakt instynktywnego zrozumienia mas populacji, ale i zapewnić sobie możliwość stałego czerpania z owego zapasu energii, która jest osiągalna w tej formie jedynie wśród mas ludowych. Stąd bierze się zadziwiająca młodzieńczość tego gigantycznego organizmu, jego mentalna elastyczność i żelazna siła woli.”
Adolf Hitler, “Mein Kampf”, tom 2: “Ruch Narodowo-Socjalistyczny”, rozdział 2: “Państwo”
3. Hitler niewątpliwie nawiązuje tu do Bitwy Warszawskiej 1920 roku, kiedy to istotnie udało się powstrzymać pochód “do światowego pożaru rewolucji”, który miał prowadzić “po trupie białej Polski”. Hitler, podobnie jak wielu, uważał, że “Cud nad Wisłą” nie powtórzyłby się już po raz drugi, gdyby Sowieci zaatakowali powtórnie. A stwierdzenie o tym, “czego zdołaliśmy się dowiedzieć” może odnosić się zarówno do przekonania się, w 1939 roku, o niesamowitej słabości militarnej Polski, jak i do zaskakujących wiadomości odnośnie masowej produkcji wojskowej ZSRR. Oto dwa fragmenty wypowiedzi odnoszące się do obu tych kwestii:
19 września 1939 roku w Gdańsku Hitler wygłosił przemówienie, już w pewnym sensie podsumowujące Kampanię Wrześniową. O wartości bojowej Wojska Polskiego wyraził się on wówczas następująco:
„Pragniemy w tym momencie oddać pełną sprawiedliwość żołnierzowi polskiemu. Polak w wielu miejscach walczył dzielnie. Jego niższy szczebel dowodzenia czynił rozpaczliwe wysiłki. Dowodzenie średniego szczebla było mało inteligentne. Jego naczelne dowództwo było złe poniżej wszelkiej krytyki. Jego organizacja była polska.”
To ostatnie słowo zostało użyte w ewidentnie pogardliwym sensie i skwitowane zostało przez słuchaczy salwą śmiechu…
4 czerwca 1942 roku Hitler przebywał z wizytą w Helsinkach. Okazji dostarczyły 75 urodziny prezydenta Finlandii, marszałka Carla Gustava Mannerheima. Oto wyjątek rozmowy obydwu liderów, odnoszący się do zbrojeń radzieckich:
Hitler: „Absolutnie, to jest…posiadali największe zbrojenia, jakie można sobie było wyobrazić. Cóż, gdyby ktoś mi powiedział, że jakiś kraj (…) mógł wystartować z trzydziestoma pięcioma tysiącami czołgów, to powiedziałbym mu: ‘Oszalałeś!’”
Mannerheim: „Trzydzieści pięć?”
Hitler: „Trzydzieści pięć tysięcy czołgów”
Głos z tyłu: „Trzydzieści pięć tysięcy, tak!”
4. Ta teza – albo będąca rzeczywistym przekonaniem, albo jedynie tezą propagandową, bardzo przypomina często powtarzany i dzisiaj w Polsce pogląd – znowu: albo będący rzeczywistym czyimś przekonaniem, albo tezą propagandową – według którego “gdyby Hitler wygrał wojnę, to by nas wszystkich wymordował”…
Komentarze
Prześlij komentarz